Legendarny Roger Fry nie znał Paula Cézanne’a. A przynajmniej nie osobiście. Znał go jednak, tak jak my, poprzez obrazy, które Francuz namalował. Patrząc na nie, Fry widział człowieka, który je stworzył. Widział buntownika, który z bycia outsiderem uczynił swój znak rozpoznawczy, ale także prostego Francuza z prowincji, który uwielbiał ziemniaki z cebulą, chodził w popapranym od farb swetrze i udawał kawalera ze strachu, że ojciec pozbawi go kieszonkowego. Kiedy umarł, inni pisali o nim anegdoty, przytaczając bardzo często, swoje własne wspomnienia. Fry opublikował krytyczne opracowanie na temat jego twórczości, które do dnia dzisiejszego jest uznawane za jedną z lepszych pozycji na temat tego artysty.
Przewaga Fry’a nad nami polega jednak na tym, że nie znał on Abstrakcjonizmu, Pop Artu, Arte Povera, Minimalizmu czy Sztuki Konceptualnej. Mógł więc zobaczyć Cézanne’a, w całej jego szokującej świeżości. Takie spojrzenie, nigdy nie będzie nam dane. Nie jesteśmy w stanie przeżyć zgorszenia jego malarstwem, gdyż wychowaliśmy się w kulturze, która od dziecka uczy nas, że Cézanne był geniuszem. Od czasów Ziggy Stardusta, nie szokuje nas już makijaż u mężczyzn, ani plucie na scenie, gdy zrobili to Sex Pistol. Jak więc może nas zszokować koszyk jabłek?
Nasze spojrzenie na tego, wielkiego Francuza jest dostrzeganiem ludzi, którzy wiedzą, co stało się dalej. Flaubert powiedział, że za każdym razem, kiedy patrzymy na jakąś rzecz, widzimy ją przez pryzmat tego, co o niej napisali lub powiedzieli Ci, którzy widzieli ją przed nami. Tak jest też z wielkimi malarzami, których oglądamy przez soczewki wybitnych krytków sztuki, kórych opinii nie jesteśmy w stanie ani zakwestionować, ani wymazać z pamięci.
Kiedy współcześni Cézanne’a patrzyli na jego obrazy, nie mieli w głowach żadnego odwołania, żadnej pomocy, gdyż nikt nie malował wcześniej, tak jak on. Ludzki umysł w takich sytuacjach reaguje albo odrzuceniem aalbo szukaniem na siłę powiązań czy podobnieństw do rzeczy mu znanych. Z Cézannem taki zabieg jest płonny.
Obrazy Cézanne’a, jak i jego samego nie jest łatwo zrozumieć, choć na pierwszy rzut oka wydają się banalne. Hemingway mawiał – „wolę Cézanne’a na pusty żołądek. Nauczyłam się go najlepiej rozumieć, kiedy byłem głodny. Zastanawiam się, czy on też był głodny, kiedy malował. Myślę jednak, że bardziej prawdopodobnym było to, że on po prostu zapominał jeść, kiedy malował.” Z ostatnim stwierdzeniem Hemingwaya trudno się zgodzić, gdyż Cézanne nie należał do osób, które odmówiłyby sobie talerz porządnego, prowansalskiego jedzenia. Kiedy malował w plenerze, zamawiał obiad na wynos z pobliskiej restauracji. W swoim dzienniku często zapisywał co jadł. Jedzenie było również dla niego kwestią przynależności oraz identyfikacji regionalnej. – „Planuję wysłać ci kiełbasę” – pisał w liście do swojego przyjaciela Emila Zoli, przeczuwając, że być może, w Paryżu brakuje mu smaku rodzinnych potraw.
Dla swoich gości gotował przeważnie proste potrawy. Mimo to, zyskał sobie miano najlepszego kucharza wśród malarzy. Jednym z jego popisowych dań była „brandade de morue” – zapiekanka z dorsza i tłuczonych ziemniaków, podawana zazwyczaj z chlebem. Renoir mówił o niej, że smakowała obłędnie, jak nektar bogów. Sam Cézanne podkreślał, że jego ulubioną potrawą są ziemniaki w oleju, choć jak się prześledzi jego książkę kucharską, dominują w niej dziczyzna, karczochy i faszerowana kapusta.
Paul Cézanne nie należał do osób, z którymi łatwo było wytrzymać. Przez lata cierpiał, nie tylko na zmienność nastrojów, ale przede wszystkim był okrutnie podjerzliwy. Wszędzie węszył podstęp. Był przy tym niezmiernie inteligenty i oczytany. Bardzo dobrze znał łacinę, co widać po jego listach, które wręcz pęcznieją od łacińskich wtrąceń. Miał jednak specyficzne poczucie humoru i ostry język, przez co, często uważany był za gbura. Nigdy też, nie pozbył się wewnętrznego rekluza, który najlepiej czuł się w otoczeniu przyrody. Mimo to, nie był oderwany od rzeczywistości. Wręcz przeciwnie, był na bieżąco z tym, co wokół niego się dzieje. Zarówno w kulturze jak i polityce. Przykładem tego jest m.in „Leda z łabędziem” z 1880 roku, będąca kopią etykietki szampana, czy „Rozmowa” (1871), który to obraz został zainspirowany zdjęciem, jakie Cézanne zobaczył w pewnym ilustrowanym magazynie mody. Jednym z takich obrazów, które wzbudza duże zainteresowanie, na obecnie trwającej retrospektywie Cézanne’a w Londynie to „Murzyn Scipion” (1867), ukazujący, siedzącego plecami do widowni, czarnoskórego mężczyznę, na którego plecach widać ślady po biczowaniu.
Paul Cézanne z wiekiem, coraz bardziej zamykał się w sobie, czując się, zarówno silnym jak i bezbronnym. Cézanne przez całe życie był więc samotnikiem. Nawet wtedy, kiedy mieszkał w Paryżu i stale był otoczony ludźmi. Zresztą Paryż, bardzo długo widział w nim prowincjnalnego malarza z Aix. Wizerunek ten, zdawał się potwierdzać jego prowansalski akcent, wrodzona nieśmiałość, którą wielu odczytywało jako arogancję, pozostawiająca dużo do życzenia higiena osobista oraz brak manier. Amerykańska malarka Matilda Lewis nie potrafiła ukryć swojego oburzenia, widząc jak Cézanne podczas obiadu u Moneta w Giverny, niczym prawdziwy wieśniak, obrygyzał mięso prosto z kości, a następnie wycierał chlebem talerz po zupie.
Przez dwadzieścia lat jego prace były odrzucane przez Salon. Kiedy w 1866 roku Édouard Manet zapytał go, co w tym roku, zamierza zgłosić, Cézanne odrzekł: „garnek gówna”. To, co w rzeczywistości wtedy zgłosił to portret poety Anthony Valabrègue” (1869–1871). Obraz na widok, którego jeden z sędziów powiedział, że został chyba namalowany za pomocą rewolweru. Cézanne do jego namalowania użył jednak szpachli. Dzięki temu, mógł nakładać grube warstwy farby. Następnie za pomocą noża, wycisnął farby bezpośrednio na płótno i wymieszał je. W ten sposób rozmazał kontury i granice między kolorami.
Nazwisko Cézanne zaczęło coraz częściej pojawiać się na ustach innych artystów, którzy dostrzegli w jego malarstwie prawdziwy przełom. Wiedzieli, że teraz, nic już nie będzie takie samo.
Sam Cézanne przyjaźnił się z wieloma współczesnymi mu malarzami i pisarzami. Do kręgu jego najbliższych należał zarówno Manet, który posiadał aż 14 jego obrazów, z czego trzy wisiały w jego sypialni, Claude Monet jak i nawet biedak Gauguin. Do wielbicieli Cézanne’a należal również Renoir, który wymieniał się z nim pracami. Cézanne dał mu także przepis na pieczone pomidory, który żona Renoira ulepszyła, dodając większą ilość oliwy. – „Jak to się dzieje, że dwa ruchy jego pędzla i obraz jest doskonały?” – pytał Degasa, Auguste Renoir w pewnej knajpie. Sam Cézanne najbardziej podziwiał Camille Pissarro. Zapoznał go nawet ze swoim największym przyjacielem z dzieciństwa, czyli Zolą.
Miała na imię Marie-Hortense Fiquet. Z Cézanne poznali się w Paryżu, kiedy on miał 30, a ona 19 lat. Po roku znajmości zamieszkali razem, a trzy lata później urodził się ich pierwszy syn Paul. Mimo, że Cézanne uznał dziecko, to jednak nie zmobilizowało go to, do ożenku z Marie. Przez wiele lat ukrywał on przed swoim ojcem, zarówno swój związek jak i fakt posiadania dziecka. Sekret jednak się wydał, co być może przyspieszyło decyzję Paula o poślubieniu, swojej wieloletniej kochanki.
O samej Marie niewiele wiemy. Jedni mówią, że była szwaczką inni, że pomagała introligatorowi. Od czasu do czasu zajmowała się też, prawdopodobnie pozowaniem. Rodzina Cézanne’a nie przyjęła jej z otwartymi ramionami. Podejrzewając, że czyhała na ich majątek, prześmiewczo nazywali ją „La Reine Hortense”.
Sama Marie nie ukrywała, że lubiła dostanie życie i ładne rzeczy. Cézanne mówił o niej z przekąsem – „Moja żona lubi tylko Szwajcarię i lemoniadę. Marie lubiła jednak jeszcze coś więcej. A mianowicie podróżować. W poźniejszych latach, kiedy status finansowy jej męża się podniósł, jeździła głównie do Monte Carlo, gdzie grała w ruletkę. Hazard stał się jedną z jej obsesji.
Niektórzy artyści mają większe potrzeby niż inni. Paul Gauguin potrzebował długiej podróży do Francuskiej Polinezji, aby namalować tam proste akty. Pierre Soulages potrzebował z kolei, prawie 70 lat, aby nauczyć świat jak używać czarnego koloru. Cézanne natomiast potrzebował jedynie kilku jabłek, aby zrewoluzjonizować francuską sztukę. – „Chcę zachwycić Paryż jabłkiem”, kiedyś powiedział.
U niego martwa natura wygląda jak pejzaż, a pejzaż jak martwa natura. Zasady perspektywy są złamane. Horyzont ulega zniekształceniu, a niebieskie drzewa zagnieżdżone w błękitnym niebie, przypominając, migocący wieczorem ekran telewizora.
Jego malarstwo zainfekowało mózgi milionów ludzi, a on sam stał się ojcem sztuki współczesnej. Jego wpływ widzimy jak na dłoni. Dla Matisse był on „bogiem malarstwa”, dla Moneta „największym z nas”, dla Picassa „ojcem nas wszystkich”. A dla nas? Kim dla nas jest Paul Cézanne?
Cézanne, Tate Modern, Londyn, Listopad 2022 – Marzec 2023