Mija 30 lat od jej śmierci. Była najprawdziwszą gwiazdą sztuki, wspaniałą malarką i porywającą muzą dla wielu artystów. Zmarła samotnie 27 stycznia 1992 w Essex, w południowej Anglii.

Jej życie było usłane plątaniną zdarzeń, romansów i namiętnych małżeństw. Kochali się w niej Picasso, Giacometti i Balthus. Francis Bacon twierdził, że była jedyną kobietą w jego życiu. W sensie fizycznym.

W Soho, spędziła niemal całe swoje życie, tkwiąc pomiędzy barem w Colony Room, a wiszącymi u jej szyi pijanymi melancholikami.
Nazywała się Isabel Rawsthorne i przeszła do historii jako „kobieta w kapeluszu z kwiatami”.
Jest taka anegdota jak to Isabel i Alberto Giacometti poszli do Brasserie Lipp przy Saint-Germain. Tam spotkali Picassa i Dorę Maar. Malarz zachwycił się urodą Isabel i natychmiast zaproponował jej namalowanie portretu. Jak pamiętamy, Pablo Picasso zachwycał się wielokrotnie kobietami, ich wdziękiem i urodą. Nigdy wcześniej, nie była to jednak rodowita Angielka.
Urodziła się w Londynie w 1912 roku. Ojciec był Szkotem, w dodatku marynarzem, który pływał po całym globie, do Wielkiej Brytanii przywoził egzotyczne zwierzęta, a Isabel z matką wędrowały za nim od portu do portu, zmieniając często miejsce zamieszkania. Uczyła się w Wallasey High School, a malowania w Liverpoolu w znanej, lecz o słabej reputacji dla młodych dziewcząt School of Art przy 68 Hope Street. Jej nauczycielem był William Penn, artysta preferujący klasycyzm i martwe natury, który zaszczepił w niej upodobanie do sztuki francuskiej, co sprawiło, że kilka lat później wyruszyła do Paryża, aby stać się tam bezsprzeczna gwiazdą, atrakcją towarzyską, którą widzimy często przy różnych okazjach, choćby na urodzinach Diego Giacomettiego, czy w towarzystwie Michela Leirisa podczas legendarnego wernisażu Francisa Bacona w Grand Palais.
Zapisała się do słynnej Grande Chaumière w sercu Montparnasse. Każdego dnia, po godzinie 17, szła do Le Dôme. Tam poznała wielu Anglików, w tym architekta Denisa Halla, znanego ze współpracy z Gropiusem, jego żonę, uczennicę Henry Moore, niejaką Fionę Garfitt, a także szkockiego poetę Seana Rafferty’ego. Tam też poznała marszanda Pierra Colle, który zaprowadził ją do atelier André Derain. W 1936 roku namalował „Portret kobiety z kręconymi włosami”, a także „Portret młodej Angielki”. W sumie, bodaj pięć jej portretów. Derain zaoferował Isabel „zwiedzanie kawiarń Paryża”, oraz naukę francuskiego. Zaproponował jej również swoje atelier i oczywiście w nim „siebie samego”. Na obrazie „kubek z herbatą” widzimy Rawsthorne w czarnym swetrze, pochyloną nad książką i twarzą na wspartej ręce. Tak ją zobaczył Tristan Tzara i od tego momentu należała już do surrealistów.
W Le Dôme wypatrzył ją Alberto Giacometti, wówczas mieszkający od 12 lat w Paryżu. Rzeźbiarz nie mówił ani jednego słowa po angielsku, zatem porozumiewali się improwizując zaciekle. Spotykali się codziennie. Wegierski fotograf Béla Bernard, uchwycił ich namiętne spojrzenia na tarasie w Le Dôme.
Isabel stała się członkinią „bandy” z Alesi. Oprócz Giacomettiego, a właściwie braci Alberta i Diega byli tam jeszcze dwaj inni malarze, Francis Gruber i genialny Tal-Coat, którego sława miała dopiero nadejść. Był też obecny w tym towarzystwie Balthus, którego Isabel została kochanką, mając jednocześnie u swego boku Giacomettiego. Ten wielki rzeźbiarz wykonał kilka prac, z cyklu „Femme qui marche”, które powstały w okresie ich intymnej zażyłości. Giacometti był zazdrosny o Jacoba Epsteina, amerykańskiego rzeźbiarza, którego uwiodła w Londynie. Epstein wykonał jej biust z brązu, który zobaczył Sefton Delmer, korespondent Daily Express. Natychmiast się w niej zakochał i oświadczył. Isabel się łaskawie zgodziła, dzięki temu zamieszkała w apartamencie przy Place Vendôme. Giacometti wykonał w tym czasie Tête d’Isabel I. Rozstali się w momencie wybuchu wojny. Isabel Delmer z pięcioma rzeźbami Giacomettiego i mężem powróciła do Londynu, Alberto wyjechał do Szwajcarii.
Małżeństwo z Delmerem nie przetrwało wojny. Isabel wyszła po raz kolejny za mąż, za kompozytora Constanta Lamberta. Był alkoholikiem i niezdiagnozowanym cukrzykiem. Zmarł młodo w wieku 45 lat, a Isabel została wdową. Jej kolejny mąż Alan Rawsthorne był także muzykiem.
W 1950 roku, David Sylvester, z czasem znany krytyk sztuki, zorganizował w Londynie wystawę „London-Paris, New trends in Paintings and Sculpture”. Ze strony brytyjskiej wzięli udział: Isabel, Francis Bacon, Lucian Freud, a także znany z malarskiego życia na Krecie John Craxon. Był tam też, geniusz brytyjskiej abstrakcji, Peter Lanyon, który reprezentował Londyn z perspektywy St Ives. Od strony Paryża przybyli na wystawę Hans Hartung, a także ciekawy malarz Jean Bazaine, który studiował także rzeźbę, przyjaźnił się z Giacomettim, ale na wystawie znalazł się dlatego, że był prawnukiem słynnego portrecisty Sir George Haytera.
Za sprawą tej wystawy, przez krótki moment do Rawsthorne przykleiła się etykietka członka szkoły londyńskiej. Wprawdzie jej malarstwo zawsze mieściło się pomiędzy nastrojowym Grahamem Sutherlandem, a emblematycznymi Eduardo Paolozzim, to jednak dopiero kontakt z Francisem Baconem, sprawił, że zobaczono w niej dojrzałą artystkę.
Leirisa poznała jeszcze we Francji. Słynny filozof i krytyk sztuki pisząc o Giacomettim wspominał jej postać i spotkania jakie wtedy odbyli. Nota bene obraz Picassa, który przedstawiał kapelusz z kwiatami, należał do Leirisa i w latach 80. podarowany został do Centrum Pompidou. Leiris pisał również teksty do wystaw w Hannover Gallery, prowadzonej przez Niemkę Erikę Brausen. W galerii miał wystawę Giacometti, a także Bacon. I słynna rzeźbiarka Germaine Richier.
W archiwum Tate znajduje się zachowany list do Isabel. Napisał go Peter Rose Pulham, malarz i architekt, który miał duży wpływ na twórczość Rawsthorne, oboje poznali Bacona w Paryżu. Od tamtego czasu zażyłość pomiędzy Francisem Baconem, a Isabel była bardzo wielka. Z czasem stała się czołową postacią w Colony Room, a jej relacje z malarzem były większe niż zwykła przyjaźń. Jego twórczość po 1946 nabrała nieprawdopodobnego impetu, zaś malowanie dla Isabel stało się formą medytacji. Nigdy nie wyszła poza sztampę surrealistycznej kreski, z czasem jej figurację uległy zniekształceniom, przetarciu, asymetrii. Dla Bacona była fascynującym partnerem do rozmowy. Była zresztą, jedynym łącznikiem z tamtym Paryżem. To Pulham powiedział jej, że Giacometti ożenił się z Anette. Choć rozstali się wiele lat wcześniej, dla Isabel był to szok. Objawił się wtedy bowiem jej zachłanny instynkt, który z natury był bliski Baconowskiej formule życia i obojgu przyniósł pod koniec życia nostalgię nasączoną litrami sherry. Bacon bardzo późno zaprzyjaźnił się z Giacomettim, gdzieś w 1963 roku. Jego krąg zażyłości, które można nazwać relacjami wielu zdarzeń emocjonalnych, widzimy w portretach. Nie namalował ich zbyt wiele. Ale mówią dużo o tym, w jaki sposób darzył te osoby: George Dyer, Muriel Belcher, Isabel. Cała trójka przyjechała do Paryża aby uczcić wernisaż wystawy Bacona w Grand Palais. 24 października 1971 roku zmarł Dyer w hotelowej toalecie, dwa dni później widzimy na fotografii Michela Leirisa i Isabel w restauracji Le Train Bleu. Krąg tych starych przyjaźni był niewielki. Biograf Bacona, Michael Pepiatt twierdził, że malarza i Isabel łączyło „zwierzęce podniecenie”, rodzaj magnetyzmu. Kiedy namalował jej portret wykorzystał obraz André Deraina, kolory, nawet jej skórę. Nigdy zresztą nie ukrywał, że korzystał z Deraina, tworząc obraz Dyera i Rawsthorne.

 
W miarę upływu lat malarstwo Isabel stało się bardziej ezoteryczne, pogrążone w szarościach i błękicie. Malowała taniec, zwykle centryczną kompozycję, opartą na ekwilibrystycznej figuracji, używając światłocienia i ekspresyjnego pędzla. Z racji swoich małżeństw, muzyka, balet, taniec, stały się jej pasją, odnajdowała tam tematy dla swoich obrazów. Żyła samotnie od 1971 roku. Trochę podróżowała do Paryża, gdzie mieszkała wtedy u Bacona. Podglądała Turnera, francuskich symbolistów, pionierów abstrakcji z St Ives. Tkwiła pomiędzy byciem Kasandrą, a surrealistką, historia wchłonęła ją do Colony Room, miała 52 lata, kiedy Bacon namalował ją po raz pierwszy. Ten obraz zapamiętali wszyscy. Nie te kilka, które stworzył Derain, cudowne popiersia Epsteina i rzeźby Giacomettiego. Jej portret namalował także Craxon. Tylko Dora Maar miała więcej szczęścia, bo stała się ikoną jako muza Picassa. Lecz życie Dory, pełne udręki nie miało nic wspólnego z losem Isabel, która sprawiła, że umierała jako staruszka, pogodzona z tym, że wszyscy zapamiętali ją jako modelkę Giacomettiego, Deraina i Bacona, a nie wielkiego talentu malarkę. Zmarła 30 lat temu, 27 stycznia 1992 roku.
 
7 lutego 2022 Tate organizuje w Londynie wystawę „Rawsthorne and Giacometti”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj