Właśnie mija sto lat, kiedy się urodził. Z tej okazji Fundacja Louis Vuitton przygotowała mu retrospektywną wystawę, gromadząc wiele prac, obrazów, projektów, począwszy od pierwszego kroku, który wybrzmiał jego nazwisko w środowisku surrealistów i dał mu pierwszeństwo na scenie artystycznej Francji.

Nazywał się Simon Hantaï. A jego twórczość można skwitować jednym zdaniem, posługując się nieśmiertelną opinią Herberta Reada: chodzi o zawładnięcie uwagą widza w taki sposób, żeby ją skoncentrował na obrazie, ale myślał o czymkolwiek innym, byle nie o tym szczególnym przedmiocie, który zapragnęliśmy namalować, żeby go przy sobie zatrzymać, nie wprawiając z zakłopotanie, wreszcie żeby mu pomóc odczuć jakość wyrażonego uczucia…

Herbert Read genialnie to odniósł do obrazów Henry Matisse, ale w tym przypadku, właśnie ten Francuz odegrał ogromną rolę w twórczości Hantaïa. Można go uznać za ojca-sprawcę malarskiego przypadku, jakim był ten artysta, którego czas przypadł na wielkie zmiany w europejskiej sztuce, a szczególnie we Francji, gdzie kotłował się surrealizm i rodził bezsprzecznie najważniejszy ruch w abstrakcji. Ale po kolei…

Simon Hantaï był z pochodzenia Węgrem. Pojawił się we francuskiej sztuce niespodziewanie, jak meteor. Ale jak to bywa, z niektórymi meteorami nie przeleciał niezauważalnie w przestworza, lecz walnął mocno, przekopując grunt, na nowo definiując stosowane pojęcia o materii malarskiej.

Urodził się w Bia, niedaleko Budapesztu, 7 grudnia 1922 roku. Jego rodzice pochodzili ze Szwabii. W latach 1941-44 studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Budapeszcie, którą ukończył dopiero po wkroczeniu wojsk sowieckich na Węgry. To właśnie na studiach poznał swoją przyszłą żonę o imieniu Zsuzsa.

Wkrótce też ukończył kurs historii sztuki pod bacznym okiem François Gachot, który był znanym tłumaczem, eseistą, niegdyś sekretarzem Jean Cocteau, znawcą kultury Węgier. Wtedy to właśnie, Hantaï odkrył malarstwo Henri Matisse i Pierre Bonnarda.

W roku 1948 otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury Węgier i wyjechał do Paryża. Po drodze Simon i Zsuzsa zahaczyli o Wenecję, dzięki czemu, po raz pierwszy, zderzyli się z dokonaniami europejskiej sztuki współczesnej.

W Paryżu zamieszkali w Cité des Fleurs. Ich znajomość w pierwszym kroku to kontakt z Ferencem Molnarem, mieszkającym już wtedy na stałe w USA, autorem najgłośniejszej powieści dla młodzieży, znanej jako Chłopcy z Placu Broni (Les Garçons de la rue Paul, wydanie francuskie 1937). Hantaï poznał też malarkę Judith Reigl oraz najsłynniejszą parę tamtych lat Joan Mitchell i Jean-Paul Riopelle.

Miał zatem mocne wejście, wspaniałe otoczenie intelektualne i cały Paryż, który dźwigał się z wojny, kreując się wciąż stolicą światowej awangardy.

Hantaï i Judith Reigl stali się w jakimś sensie symbolem jej zmian, szczególnie że oboje przybyli z Europy Wschodniej, reprezentując przy tym stanowisko radykalnego indywidualizmu, co z perspektywy sztuki współczesnej ujawniło ich nieprzeciętny talent, zdeterminowany określonymi procesami historycznymi i uwarunkowaniami głodujących (w rozumieniu głodu sztuki) imigrantów. Podobnie jak w przypadku Riopelle, sztuka zachodniej awangardy wpłynęła na Hantaï i jego rozwój, zachowując przy tym jego wrażliwość i nie znającą granic energię.

Stał się częścią sceny pokolenia, które odmieniło sztukę francuską, wchodząc godnie w miejsce opuszczone po surrealistach i jakby w próżnię, albowiem to okres powojenny sprawił, że wytworzyła się przestrzeń dla nowych twarzy. Pokolenie Simona to wszak Sam Francis (1923), Joan Mitchell (1925), Georges Mathieu (1921), Zao Wou-Ki (1920), Pierre Soulages (1919). Zwrócił uwagę na niego Georges Charbonnier, który prowadził wtedy na antenie RTF liczące się audycje i rozmowy z artystami. O Hantaï powiedział mu Jean Paul Riopelle, który był wtedy cudownie wschodzącą gwiazdą. Kanadyjczyk rzekł wtedy: są ludzie, którzy niosą w sobie szczęście. W ich otoczeniu dostaję zastrzyku energii. Taki jest właśnie Simon Hantaï.

W tamtym okresie Węgier (naturalizowany we Francji dopiero w 1966 roku), tworzył raczej kompozycje, będące zbitkami collage, malarstwa, fotografii, frottage, decollage. Dzięki spotkaniu z André Bretonem miał swój debiut, w Galerie à l’Etoile scellée w Paris VII. Był to debiut skromny, zachowało się zaproszenie z tamtego czasu, które jest reliktem historycznym, o dużej wartości. Ten czas był ważnym spotykaniem z papieżem surrealizmu. Breton napisał w swej Bibli Le Surréalisme et la Peinture: przybył jako nieznany, znikąd, ale kiedy jego zobaczyłem, jak jest nawiedzony, doznałem olśnienia. W jego obrazach odnalazłem melodie, które chętnie odnajduję w człowieku: tytoń od fajki i peruwiański balsam. Wszystkie odmiany tego samego trybu, jakim jest czasownik fascynować…

Breton się nie pomylił. Hantaï przeszedł drogę, o jakiej mogli marzyć nie tylko początkujący surrealiści czy malarze z Rive Droite, ale zwłaszcza emigranci. Ci szczególnie zakompleksieni z Węgier lub Polski, pragnący wyrwać się za wszelką cenę z politycznego dna, artystycznej nędzy.

Rozpoczęła się współpraca z Galerie Kléber, stała, można powiedzieć stabilna, co pozwoliło artyście na realizację własnych wizji, wychodząc poza stetryczały krąg surrealistów, wędrując w kierunku monochromów, realizując prowokacje i gry artystyczne, jak ta z Georgesem Mathieu, który był najjaśniejszą gwiazdą abstrakcji lirycznej, ubóstwiany przez malarzy z grupy Gutai i robiący oszałamiającą karierę we Francji czy w Japonii.

Zaczął współpracę z Pierre Matisse, co otworzyło przed nim Nowy Jork. W roku 1971 pojawił się w Grand Palais w składzie większego pokazu pod nazwą 12 lat współczesnej sztuki francuskiej.  W tym czasie mieszkał w Meun, niedaleko Fontainebleau. Dopiero w latach 70. jakby powtórnie zamieszkał w Paryżu, gdzie zmarł 12 września 2008 roku.

Hantaï był samotnikiem.

Znajomość z Mathieu, a z czasem odkrycie malarstwa Pollocka zmieniło jego język i postrzeganie malarstwa. Jego technika gestu połączona z pliage, czyli zgniataniem, dała niesamowite efekty pozwalając na powstanie nowego stylu, techniki bardzo poetyckich zastosowań. Tak zrodził się Hantaï monumentalny, trwale wzrastający w sztukę francuską jako jeden z niezaprzeczalnych jej filarów.

Louis Vuitton, Simon Hantaï, Paryż Retrospektywa, 2022

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj