Był jak ostryga, którą tylko niewielu umiało otworzyć. Tym, którym się to udało, pozwolił wejść do swojego świata, który mieścił się gdzieś między Wschodem, a Zachodem, na Ziemi Niczyjej, w Miejscu Banicji, na Samotnej Wyspie, na którą skazał go świat nie potrafiący zaakceptować jego podwójnej tożsamości. W jego żyłach płynęła bowiem zarówno japońska jak i amerykańska krew. Noguchi Isamu – dziecko z przypadku, owoc romansu nauczycielki angielskiego i japońskiego poety, który nigdy nie zdobył się na odwagę, aby ją poślubić. 

“Kane ga naru”Mitsukoshi Department Store, Tokyo, August 1950. Fot. merci d’en fournir la source.

Wychowywany przez samotną matkę w kraju, który potępiał wszystko, co nie jest zgodne z jego tradycją, odrzucony przez ojca, którego spotkał dopiero po wielu latach, gdy obydwoje byli u szczytu swoich karier, całe życie szukał sposobu by zasłużyć na miłość w oczach innych.  Mimo, że Ameryka odrzuciła jego z powodu rysów twarzy i koloru skóry, a Japonia za błękitne oczy, które zdradzały, że jest i pozostanie na zawsze Gaijin (外人), to nie było w jego życiu większej miłości, niż do obu tych krajów.

Często mówił o sobie, że jest „samotnym” samotnikiem, który nie zna innej drogi, niż tylko ucieczka. Przed światem, przed sobą samym, przed porażką bycia ponownie odrzuconym. Całe życie chciał się ukryć przed wzrokiem innych. W końcu mu się to udało. Jego prochy spoczęły w głazie, który sam wybrał. Po jego śmierci, asystent przeciął kamień na pół, w miejscu które wcześniej naznaczył sam Noguchi i włożył prochy swego mistrza do środka. Spoczął w ciszy. Tak, jak tego pragnął.

Jego życie było samotną drogą, która choć przebiegała wśród tłumu ludzi, tak na prawdę prowadziła do jeszcze większej izolacji. Do nieudolnej próby odpowiedzi na pytanie: czy jest na tym świecie miejsce, o którym mogę powiedzieć, że jest moim domem? Próbował go znaleźć kilka razy. Najbliżej było mu z Yoshiko Yamaguchi – japońską aktorką, którą poznał w 1951 roku i którą bardzo szybko poślubił. Para przeprowadziła się do Japonii, a dokładnie do Kyoto, gdzie zamieszkała w tradycyjnym japońskim domu, chodziła w kimonach i prowadziła bardziej japońskie życie niż niejeden Japończyk. Małżeństwo rozpadło się w 1955 roku. Po latach Noguchi Isamu mówił, że czas spędzony z Yoshiko był najszczęśliwszym okresem w jego życiu

Serce Noguchi, tak jak i całe jego życie było rozdarte między Wschodem, a Zachodem. Między dwoma światami, które walczyły ze sobą od wieków, lecz jednocześnie nie potrafiły bez siebie żyć. Jego artystyczna droga była niczym innym, jak tylko próbą zbudowania między nimi swoistego mostu, po którym każdy mógłby śmiało stąpać. Który byłby dostępny dla każdego, a nie tylko, dla wybranej grupy odbiorców. Stąd też, bardzo szerokie spektrum jego prac. Rzeźby, scenografie teatralne, sztuka użyteczna, architektura krajobrazu – to tylko kilka przykładów. We wszystkich jednak tych formach widzimy jedną, powtarzająca się filozofię: zbliżyć ludzi do siebie. Dać im neutralną platformę, dzięki której, na nowo mogliby się komunikować ze sobą i z otaczającym ich światem oraz pozwolić im otworzyć się na piękno ukryte w rzeczach oczywistych.

Noguchi buntował się między podziałem na artystów i projektantów wnętrz, na artystów i architektów. Większość zachodnich projektantów ma za sobą wykształcenie techniczne. Isamu kształcił się od początku w Akademii Sztuk Pięknych, na kierunku rzeźby. Dla niego, bycie artystą, projektantem czy architektem, to jedno i to samo, gdyż projektowanie jest sztuką, tak samo jak kaligrafia, pisarstwo czy parzenie herbaty.

Noguchi uważał, że miejsce rzeźb jest między ludźmi. Pośród ich codzienności. Do ich budowy wykorzystywał więc naturalne budulce, takie jak kamień, drewno, papier wierząc, że tylko za ich pośrednictwem człowiek może doznać pojednania z sobą samym, z otaczającym go światem. Wykorzystywał też budulec natywny dla danego kraju czy miejsca, w którym tworzył, choć to kamień uważał za najdoskonalsze tworzywo – kiedy jestem w otoczeniu kamieni słyszę ich wewnętrzny głos, który żyje w harmonii z moim własnym – mówił.

Wiedział też, że tym, czym dla Japończyków jest ogród, tym dla ludzi Zachodu jest salon. Stąd też jego ikoniczne meble, takie jak stoliki kawowe czy seria papierowych lamp AKARI, którą kilkadziesiąt lat później zachwyciła się IKEA. W swoim kształcie nawiązują do linii występujących w przyrodzie, w naturalnym krajobrazie, który nie wyszedł nigdy spod ręki człowieka.  Idea projektowania papierowych lamp zrodziła się podczas jednej z jego podróży do Gifu, miasta znanego z produkcji lampionów. Noguchi Isamu był zafascynowany ich lekkością i tańcem światła jaki odbywał się w nich i poprzez nie. I tak powstała seria papierowych lamp oświetlanych, nie jak w przypadku japońskich lampionów świeczką, lecz elektryczną żarówką. AKARI stały się próbą złączenia Zachodu z Orientem.  Isamu mawiał, że dom zaczyna się od trzech rzeczy: pokoju, tatami oraz AKARI.

Rzeźby Noguchi Isamu były, o czym warto pamiętać, zawsze powiązane z ludźmi ze społecznością, dla której zostały zrobione. Mimo, że były abstrakcyjne w swojej formie to jednak nawiązywały do konkretnych wydarzeń ze świata, do ludzkiego ciała czy też zachowań jakie zachodzą między ludźmi, czego przykładem może być fenomenalna rzeźba Endless Coupling (1957), którą obecnie, wraz z innymi pracami Isamu można podziwiać na doskonałej wystawie w Barbican Centre w Londynie. Bardzo często były one również swoistym komentarzem do bieżącej sytuacji politycznej. Pewnego rodzaju manifestem, który mówił głośniej i donośniej niż niejeden odczyt.

W 1936 roku Noguchi pojechał do Meksyku by zrobić proletariacki mural i uwieść Fridę Kahlo. Meksyk w latach 30. był mekką dla artystów oraz intelektualistów, których przyciągał tutaj post rewolucyjny ferment i kosmopolityczna atmosfera miasta Meksyk. Jego prymitywność, folklor, jego bazary i dancingi, jego unoszący się w powietrzu erotyzm, a także zainicjowany przez Diego Riverę, José Clemente Orozco oraz Davida Siqueirosa Mexican Mural Movement, nie tylko dotarł zza Ocean, ale głęboko zainfekował umysły Amerykanów, w tym samego Noguchi Isamu.

Japończyk od pierwszego dnia zachłysnął się atmosferą Meksyku. W swoich listach z tamtego okresu pisał – nareszcie nie czuję się odmieńcem. Tutaj artyści są postrzegani jako część społeczności.

Frida Kahlo Museum, Mexico City

Isamu spędził tam 8 miesięcy, pracując nad muralem Historia Meksyku oraz kochając się z 28 letnią wtedy i nieziemsko ponętną Fridą Kahlo, którą przez przypadek spotkał na ulicy. Parę połączyła miłość do sztuki i muzyki. Upojny romans trwałby może i dłużej, gdyby nie pies Fridy i skarpetka Noguchi. Po upojnej nocy, którą kochankowie spędzili w domu Fridy i Diego w Coyoacan, niespodziewanie nad ranem wrócił Rivera. Noguchi nie mając innego pomysłu na ratunek, czmychnął czym prędzej do ogrodu. Niestety w pośpiechu zostawił w sypialni wspominaną już wcześniej skarpetkę, którą to pies Fridy chwycił w zęby i posłusznie zaniósł wprost pod nogi Diego. Ten wyjął rewolwer i zagroził tajemniczemu kochankowi żony, że jeśli jeszcze raz odważy się wejść do jej sypialni, zostanie rzez niego natychmiast zastrzelony. I tak romans się zakończył.

W rok po ataku bombowym na Hiroszimę i Nagasaki, Noguchi otrzymał zaproszenie od Muzeum Sztuki Współczesnej „14 Americans”, aby wziąć udział w wystawie ukazującej różnorodność sztuki współczesnej pod kątem pochodzenia artystów. Noguchi przyjął zaproszeni i w odpowiedzi wystawił swoją fenomenalną rzeźbę wykonaną z różowego marmuru – Kouros. Rok później, zaprojektował jedną ze swoich bardziej przejmujących prac, która niestety nigdy nie doczekała się realizacji – Sculpture to Be Seen From Mars. Był to model rzeźby z piasku przedstawiający ludzką twarz, która miała być widoczna nawet z kosmosu, jako requiem dla tych, którzy musza żyć ze świadomością istnienia zagrożenia atomowego.

W 1950 roku Isamu Noguchi otrzymał zaproszenie od Federacji Artystów japońskich, aby zaprezentować swoje prace na wystawie w Mitsukoshi. To właśnie tam, po raz pierwszy zostały pokazane rzeźby nawiązujące do ataku na Hiroszimę, z „Bel Tower For Hiroshima” włącznie.

Dla Noguchi czas płynął w obie strony. Do przodu i do tyłu. Nigdy nie pogodził się z jego upływem.

– Chciałbym zobaczyć horyzont jako początek nowych rzeczy- mówił na kilka miesięcy przed swoją śmiercią. Poprzez swoje abstrakcyjne i prowokujące rzeźby chciał niejako prześcignąć czas, złamać jego granice. Rzeźbiąc w kamieniu miał poczucie, że dotyka czasu. Nie walczył z nim jednak, lecz się jemu poddawał, wiedząc, że nigdy z nim nie wygra. Projektując minimalistyczne ogrody, które w jego zamyśle powinny być, w pierwszej kolejności kontemplowane pragnął, aby podążały one za rytmem czasu, zmieniały się wraz z jego upływem, a następnie powróciły tam, skąd przyszły – do Ziemi.

W jego filozofii życia, rzeźby były jedynie chwilową zmianą zachodzącą we wszechświecie. Mimo to warto było o nie walczyć, warto było powoływać je do życia, warto było dla nich poświęcić własne. Zapytany kiedyś przez japońską dziennikarkę, za co chciałby być zapamiętany najbardziej, odpowiedział, że za kreowania świadomości życia wraz ze zmianami jakie w nim zachodzą i za jego wieczną kontynuację, gdyż dla niego proces rzeźbienia nie jest niczym innym jak otwieraniem świadomości.

Rozdarcie między Wschodem, a Zachodem towarzyszyło Noguchi Isamu nie tylko przez całe jego ziemskie życie, ale stało się też udziałem po jego śmierci. Prochy Isamu podzielono na pół. Połowa trafiła do Japonii, a druga została w Ameryce. Marzenie o pomoście między dwoma Ojczyznami umarło w tym samym dniu.

Noguchi, Barbican Centre, Londyn 30 września 2021 – 9 stycznia 2022

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj