Poliwalentny. Tak najogólniej można scharakteryzować Stasysa Eidrigevičiusa, artystę, który wkomponował się w świat polskiej sztuki, od lat obecny na najwyższym jej pułapie.

Każda jego wystawa przynosi pewną ulgę. Że już wszystko wcześniej powiedziano. Nazwano. Zdefiniowano. Oto bowiem pojawia się znowu, niby ze starymi historiami, wciąż na drodze, do tej, nigdy niedopowiedzianej historii o kondycji człowieka, losu i jego ducha, to właśnie wtedy, po raz kolejny uświadamiamy sobie, że jest jednak odwrotnie. Że wciąż, nic nie wiemy, ani o nim, ani o jego zamiarze.

Z jednej strony jest Eidrigevičius ckliwy, jak dobrotliwy Chrystus na wiejskiej drodze, a z drugiej, człowiek z maską, pod którą kryje się schwytany w sidła nostalgii ugniatacz narodowego chleba. Począwszy od modlitwy, która pomogła mu zostać apostołem stylitą, a kończąc na szyderczym muzykancie, któremu melodia „z biegiem lat” przyniosła triumf o autentycznym światowym zasięgu.

Stasys Eidrigevičius połączył w sztuce to, co nie każdemu się udawało. Tożsamość, a tak naprawdę jej brak, opowieść o smutnej szarej bajce Polski i Litwy, wreszcie stworzył nowoczesny pakiet promocyjny, zdobiący jego filozoficzne rondo. Bajka wpisana w wielki talent i oblicze smutasa.

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Eidrigevičius jest Litwinem. Bo Litwa to jego ziemia i matka. Geny. Odwieczne tęsknoty i szarość. Nie każdy Litwin jest oczywiście szary. Ale ten, akurat wyjątkowo, tę szarość umie wyłowić z krajobrazu, gdzie dominuje materia, byt i „skrzydło w las ciągnąca burza”, powtarzając za Aragonem i jego upodobaniem do obserwacji, pewnego gatunku umiejętności przesiąkania liryzmem.

Patos, pretensjonalność i faryzeizm. Potrafi to lapidarnie pokazać. O wesołość u niego trudno.

Eidrigevičius jest Polakiem. Bo Polska to pewna oczywistość, gdy mówimy o tożsamości litewskiej i tych odwiecznych związkach, w których szarość i pyskowanie wyłazi zawsze na wierzch. Jagiełło był wszak Litwinem. Bardzo też był polski. Ale do ślubu z Holszanką prowadził go niejaki Rudomino z Nowogródka, któremu czterech braci, okrutni Turcy ucięli głowy. A Sonka miała romas z Hińczą z Rogowa. Wszystko się zatem w tej Polsce mieszało i przelewało, tworząc jeden świat niepoukładanych relacji i zwaśnień.

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Jest więc Eidrigevičius Polako-Litwinem, jako ten duch pierwotnego teatru, który przetrwał dzięki naturalnej więzi z widownią. Modelowym amantem narodowej schadzki, przenikniętym żywiołowym liryzmem, a także wzorem, którego należy polecać wszystkim cierpiącym na nasze oba schorzenia narodowe.

Eidrigevičius uprawia misteria. One sprawiły, że stał się postrzegany na całym świecie od Japonii po Stany Zjednoczone, Francję jako piewca ułudy, gdzie piękno, dobro i sprawiedliwość zrodziło Pinokia, a prawda bankrutuje z powodu występowania niezrozumiałych czy wręcz abstrakcyjnych słów.

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Na Stasysa chodzi się od 30 lat. Kiedyś przeszywał jak błyskawica. Był także młodszy i jego Pinokio w masce jawił się wtedy jako znak upadku. Tamten widz, też był relatywnie młodszy i dla niego maska była pewnym ważnym symbolem, tak jak u Yukio Mishimy, gdzie życie w uporządkowanym społeczeństwie nie może być żadnym usprawiedliwieniem. Bo przecież chodziło o tamten porządek, a nie jakikolwiek.

Minęło 30 lat i nowe pokolenie, wyrosłe na facebookowych definicjach sztuki wciąż patrzy na Pinokia.

Mgnienie wieczystego upadku.

Upadek jest jak zboczeniec. Labirynt, który prowadzi donikąd.  Przykład różnorakich rozwiązań między realistyczną, a symboliczną sferą wieczności. Ta rozpływa się na ulicę, jak mętne światło z latarni w Buttes-Chaumont, dociera do stacji Crimée, gdzie dochodzi dźwięk kołysanki. Kto wie, może to Chopin, a może Brel. Stasys wygląda na takiego, u którego muzyka wydobywa się z fujarki.

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Eidrigevčius powiedział, że do Polski dotarł przez Japonię. W tym zgrzebnym worku, drewnianej masce i patykami powtykanymi do nosa.

Japończyków poruszyły jego smutki. Mają to wpisane w swoje przeznaczenie. Ulotność i zastygłe chwile. W tym sensie Stasys jest Nagaremono, odwieczny tułacz. W tym pokutnym worze na swojej duszy. My to widzimy inaczej. Jak klątwę Juranda. Ale dla Japończyków to akurat zbawienie.

Mógłby Eidrigevičius napisać tak: dziś włóczę się po nocy. W Omoide Yokochō, w rytmie pewnego wiersza: – jestem kotem/i patrzę w noc Shinjuku/leży przede mną garść Azuki/Madame Chrysanthème wypija ostatnią czarkę sake/a ja powoli zatapiam się w mrok…

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Tak jak ryba w głębokim oceanie i Stasys Eidrigevičius potrzebuje swojego światła, czy jest jak Suzuki Seijun ostatni gonzo?

Japoński epizod artysty to epopeja. Gdyby ująć jego artystyczną przygodę w tym kraju jednym zdaniem, to brzmiałoby tak: rozpatrzył tam samą istotę natury.

Japonia… W końcu każdy tam trafi, jeśli chce poznać świat prawdziwy, a nie zerknąć na kolorowy folder. Japonia z życia wzięta. W mroku i wiszącym papierosowym dymie. W oparach shochu, sake, albo hakushu. Na talerzach kawałek węgorza, albo yakitori. Kwaśny zapach zewsząd. Mętny wzrok. Tam też jest Japonia. Izakaya, mrok, cisza… Dziś w shomben yokocho, a może pod mostem w Ueno… Nie ma tam ani kawaii ani samurajów, ani gejsz w kimonach i tabi, nie ma uprzejmych kiwnięć głową. To nie raj dla turystów, to Mekka dla mętów i pijaków. Każdy ma wszak do wydeptania swoje ścieżki…

Wśród przemian duchowych w tym wielkim tyglu ostają się fakty tylko wyobrażalne. Droga z ciemności do światła,

Stasys stał się tam zachodem, porankiem, jutrzenką i nocą. Wszystko się pomieszało w tym labiryncie Minotaura: cień, który jest ledwie mgnieniem wieczystego upadku, niepokój i nadzieja, majaczący pomost z Nihonbashi, stracony grunt pod nogami. Albowiem ten, kto nie ma talentu, wybiera łatwe rozwiązania…

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

Eidrigevičius przemówił więc o kraju, którego języka nie zna. Był tam jednak wielokrotnie. Widział jak ktoś ciągnie dwukołowy wózek, blade lampiony rzucały wtedy poświatę i w niej ledwie, przez chwilę, zobaczył całą ulicę, niskie domy i bary, wszystko jakby zbudowane z resztek czegoś innego. Poczuł aromat yakitori. Na rusztach skwierczały kawałki szaszłyków, a w kłębach liści usadowił się chór rosyjskich marionetek, wszystkie w jednakowych, gumowych kaloszach. Może to tylko plastikowe zabawki wyśpiewujące swoją rozpacz albo tęsknotę za zagubionym światem? Za szybą sklepu ze szwajcarskimi zegarkami stał mężczyzna w kapeluszu. Światło nocy posrebrzyło jego profil. Wydał się monumentalny i wzniosły jak La Majeure w Marsylii, dumna pośród gołych od liści drzew. Pinokio…

Jeśli Japończycy do czegoś w sztuce tęsknią, to do wiotkich śledzi Bernarda Buffeta i smutnego Stasysa Eidrigevičiusa.

Stasys Eidrigevičius, !Reakcje, Zachęta Warszawa, zdjęcia z wystawy, 2023

O Stasysie powstały książki, eseje, książki. Stało się to na przestrzeni dekad. Jest teraz sytym kotem. Nie poszukuje już nowej kochanki. Nażarty, nasycony sławą, słońcem i nagrodami. W La Palette spotkał Rolanda Topora. Stasys wie, gdzie się spotykać. Tam Francis Bacon zwierzał się Leirisowi do jego książki. O Baconie napisał, że jego deformacja pochodzi z wewnętrznej emocji. I, że to malarz z krwi i kości.

O Freudzie, że wydobywa prawdę.

I na tym wypada zakończyć. Stasys to gawędziarz, erudyta, człowiek wrażliwy, który źle znosi wrzawę. Mógłby bez gryzienia połknąć kanapkę z sałatą i siorbać kawę bez cukru. Jest bowiem całkiem normalny, zwyczajny. Jak chłopak z sąsiedztwa. Czyli z Litwy.

Stasys Eidrigevičius,!Reakcje, Zachęta  Warszawa, 2023

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj