Pośród wszystkich przypadków w sztuce współczesnej, tylko ten jeden stanowi niezwykły wyłom w umyśle, na podobieństwo istnienia Człowieka – Źródła, akurat wtedy, kiedy trafiamy na ślad Jego stopy, wałęsając się po bezludnej wyspie. To Henri Matisse. W oczekiwaniu na Barbizony Rozkoszy, czyli jak to powiedział niegdyś Louis Aragon „bijące serce pod mostem skał”- oto właśnie unosi się spektakl niezwykłych obrazów do obejrzenia. Henri Matisse „Cahiers d’art”, czy bardziej szczegółowo, kręcący się w okolicach lat 30. niezwykle ciekawy dorobek tego artysty.

Musée Matisse Nice, Henri Cartier-Bresson Copyright: ©Henri Cartier-Bresson / Magnum Photos

Chodzi o wystawę w Musée de l’Orangerie w stolicy Francji. Paryż dźwiga, zresztą nie pierwszy raz na swych barkach, twórczość Henri Matisse, ten olbrzymi potencjał, który naznaczył ścieżki współczesności, zainfekował rozumy wielu artystów, a przede wszystkim wdarł się do powszechnej świadomości, że żyjemy z czymś, autentycznie wielkim.

Matisse, Cahiers d’art, Le tournant des années 30. Musée de l’Orangerie, Paris 2023

Nie tak dawno mieliśmy do czynienia z Matisse comme un roman w Centre Pompidou, wystawie wskazującej jak układały się trendy w sztuce najnowszej za sprawą tego malarza. Matisse comme un roman – to fraza wzięta z Aragona. Powieść, bo przecież każde dzieło tego malarza jest jakąś powieścią, on sam był poniekąd wielką epopeją, samotnym żeglarzem, kapitanem, śpiewakiem na scenie, jedynym w swoim rodzaju światłem, które wskazuje drogę. Przy tym był skromny, niepozorny, nie dający odczuć, że mamy przed sobą czysty brylant, napięcie życia, znak wśród gwiazdozbiorów. I oto przed nami kolejna opowieść.

O wystawie w Oranżerii należy mówić z dwóch powodów. Po pierwsze Cahiers d’art, a po drugie podróż na Tahiti. W obu mamy ogromny dorobek artysty, związany z tymi właśnie przypadkami.

Cahiers d’art to wyjątkowe zjawisko we Francji. Bez wątpienia prawdziwe tworzywo, torujące ścieżki awangardzie. Chodzi o przegląd artystyczny, wydawnictwo, które założył Christian Zervos. Był Grekiem, imigrantem jak wielu aktorów awangardowej sceny we Francji. Pochodził z jednej z Wysp Jońskich. Jako młody chłopak przybył do Paryża, aby studiować tu filozofię. Poznał Alberta Morancé i został jego sekretarzem przy redagowaniu L’Art d’aujourd’hui. I wtedy poznał osobiście, takich artystów jak Pablo Picasso, Georges Braque czy Henri Matisse właśnie.

Matisse, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Zervosa interesowały analizy, estetyka, zajmował się wszelkimi nawet drobnymi pojęciami, dziwacznością nowej sztuki, aby z tej włóczęgi i zabłąkania stworzyć rajski ogród.

Z końcem lat 20. Matisse miał wyraźną, międzynarodową rozpoznawalność. W piątej edycji „Zeszytów” pojawił się numer poświęcony, wyłącznie jego twórczości. Henri Matisse miał wtedy 60 lat. Czuł, a może, tylko tak mówił, ogarniającą pustkę, starość, doskwierającą fizyczność. Fascynacje fowizmem dawno minęły. Surrealizm nie był jego ani cnotą, ani grzechem. Stworzył cykl całkiem odmienny, a wyznaczający drogę, która choć wydaje się uboczna, wciąż prowadziła na ten sam szczyt: Odaliski.

Pisał Aragon: „słodka kobieto wiatru, przesiewająca światła, ty, której lśniące włosy spływają ku moim oczom drogą rysowaną przez komety”.

Matisse przywołał na nowo orientalizm, który dominował w malarstwie europejskim u progu XIX wieku, tkwiący wtedy, pomiędzy realnością, erotyczną fantazją i niedopowiedzianą opowieścią. Matisse, który zainstalował się w Nicei i pozostał w tym mieście ponad dekadę, złożył hołd dwóm francuskim geniuszom malarstwa z tamtych czasów. To Eugène Delacroix i Jean-Auguste Ingres. Scenerię do obrazów wymyślał w swoim nicejskim studio.

Henri Matisse, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Odalisque au coffret rouge, 1927, kolekcja Musée Matisse, Nice

Być może goniła go nostalgia po podróżach do Algierii i Maroka w latach 1906-1913. Podróże działały na niego drażniąco, wywoływały emocje i marzenia, pogoń za czymś niespełnionym. Ta kolejna, przyniosła największą melancholię w jego życiu. Na Polinezję.

Odaliski to cykl, który pokazuje dekoracyjną drogę. Nowe światło, nowa forma. Nową, kompleksową kompozycję. Jeśli te obrazy wyniknęły tylko z nostalgii, to przypadkiem stały się zaczynem do zjawiska, po którym Henri Matisse już nigdy nie zejdzie ze szczytu.

W Cahiers d’art pojawił się w towarzystwie największych aktorów awangardy w tamtym okresie. Zasługą Zervosa było ukazanie światu, takich postaci jak: Duchamp, Giacometti, de Chirico, Hélion, Miró, Mondrian, Ernst, Arp i oczywiście Picasso.

Henri Matisse, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Grand Couché, 1935, The Baltimore Museum of Art, Collection Cone, Paris 2023

Oprócz wspomnianej edycji monograficznej, Matisse pojawił się w pierwszym wydaniu Cahiers d’art jako kluczowa postać. Numer pierwszy datowany jest na 1926 rok. Élie Faure napisał, że to Matisse i Picasso stanowią „dwa najważniejsze obszary intelektualne współczesnej sztuki”. Faure był historykiem sztuki, lekarzem, wielkim intelektualistą karmionym lekturami Nietzschego i Sorrela. Napisał jedną z najważniejszych podręcznikowych „Historii Sztuki”, która w roku swojego wydania, tj. w 1909, stała się jednocześnie kreacją artystyczną, interdyscyplinarnym zbiorem tekstów, pisanych dla wykształconego społeczeństwa, jakie posiadała wtedy, bez wątpienia, Francja.

Henri Matisse, La Blouse Roumaine, 1940 Paris Centre Pompidou, Cahiers d’art Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Henri Matisse przypłynął na Wyspy Towarzystwa w końcówce marca 1930 roku. Niemal w tym samym czasie, na fasadzie dawnego domu Gauguinów przy Notre Dame de Lorette w Paryżu, umieszczono tablicę, upamiętniającą miejsce narodzin malarza. Matisse o tym nie wiedział. Ale oglądał za to, wystawę prac Paula Gauguina w Muzeum Luksemburskim, a także słyszał o jego retrospektywie w Wenecji na Biennale.

Festiwal sławy Paula Gauguina dopiero się rozpoczął i sędziwy malarz postanowił poszukać światła na Pacyfiku. Tego akurat światła… Wsiadł na parowiec Tahiti, który mknął ekspresowo po oceanie, obsługując linię: San Francisco – Sydney i skierował się na królewską wyspę, Francuskiej Polinezji.

W Papeete zainstalował się w hotelu Stuart. Był tam w towarzystwie Pauline Oturao Aitamé, znanej jako Pauline Schyle, modelki, którą pamiętamy, choćby ze słynnego manuskryptu „L.A.S avec dessin, Nice 17 juillet 1950 à Mme Pauline Schyle…”

Henri Matisse, Fenêtre à Tahiti I, 1935-36, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Na tę wyprawę, zabrał ze sobą aparat fotograficzny. I od razu, niemal zaraz po swoim przybyciu, zanotował: z mojego tarasu mam wspaniały widok na góry i zatokę. A światło jest tu bajeczne.

W swoim długim życiu przewędrował wiele zakątków Francji, miał chyba poczucie, że opanował wszystkie kolory i poznał całe światło. A jednak na Polinezji, staremu i doświadczonemu artyście, przyszło mieć taką oto refleksję: każde światło daje inną harmonię, a tu jest wyjątkowe. Bo to inny, rodzaj otoczenia, inny rodzaj atmosfery. Światło Pacyfiku jest pucharem pełnym prawdziwego bogactwa, z którego można czerpać dowoli i upijać się jego blaskiem oraz czystością.

Stary Matisse rozumiał Gauguina. Twierdził wprawdzie, że nigdy nie chciał płynąć na Polinezję, lecz dokładnie na Galapagos, ale i tak mu, nikt nie wierzył. Do wizyty w Papeete, namówił go Marc Chadourne, pilot wojenny, pisarz, tłumacz Conrada i przy okazji, zarządca poczty francuskiej w Oceanii. Jeśli z obrazów Paula Gauguina bił blask, to mógł Matisse sprawdzić na miejscu, skąd tryskało jego źródło. W roku 1906, podczas Salonu Jesiennego w Paryżu oglądał obrazy, wystawione tam przez Daniela de Monfreida. Wypowiadał się o nich pochlebnie, choć jak na zazdrosnego artystę przystało, robił to z lekkim dystansem.

Henri Matisse, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Trochę przypadkiem, kroczył teraz śladami Gauguina. Jadał na przykład w restauracji Tiaré na rogu ulic Romparts i La Petite Pologne, gdzie Gauguin mieszkał jakiś czas, podczas swojego pierwszego pobytu. Dziś to ulica już jest jego imienia.

Matisse spędził na Tahiti w sumie 2,5 miesiąca. Szkicował, rozmyślał, spacerował. Prawie nie malował. Za to, dużo fotografował.

Właśnie wtedy spotkał Friedericha Wilhelma Murnau. Mistrza kina, wielkiego artystę i wizjonera. Reżyser przypłynął na Tahiti, na swoim jachcie prosto z Markizów, gdzie na Taiohae, w dawnym domu Hermana Melvilla szukał wyraźnego natchnienia.

Na Tahiti przypłynął także, ale parowcem, Robert Flacherty, współproducent ostatniego filmu Murnau, który kręcony był właśnie na Tahiti. Chodzi o Taboo, filmowy dramat historyczny, zrobiony z wielkim rozmachem, którego akcja rozgrywała się ściślej na Bora Bora. Pewien poławiacz pereł o imieniu Matahi, zakochał się nieszczęśliwie w Reri. I ona go także obdarzyła gorącym uczuciem, ale pozostała jednak, na zawsze dziewicą, a to za sprawą złego czarownika Hitu, który również upatrzył sobie tę piękną dziewczynę i pragnął uczynić z niej swoją kapłankę. Ta oczywiście tego nie chciała, bo kochała Matahiego. I tak dalej… Film był bardzo długi, a nawet zrobiono go w dwóch częściach. Przyniósł Oscara reżyserowi, ten jednak zginął w wypadku samochodowym i nie zdążył odebrać nagrody. Jest nawet taka scena w pewnym filmie, w reżyserii Marcela Carné, gdzie Jean Gabin siedzi w kinowej sali, a tam wyświetlają Taboo.

Murnau będąc w Atuonie na Hiva Oa, odwiedził grób Paula Gauguina. To był ładny gest z jego strony, ukłon w stronę malarza, z którym artystycznie nic go nie łączyło, ale czuł do niego wielki podziw.

Patrząc na jego filmy wiemy, że z pewnością posiadał wielką wrażliwość malarską. Potrafił zobaczyć światło i kolor. Jego fotografie, choć czarno-białe, mówią więcej o urokach tropików niż niejedno, zrobione w kolorze, całą epokę później. Są plastyczne i sugestywnie malarskie. Podobnie „rozbarwione” są jego filmy, choćby „Nosferatu” czy „Wschód Słońca”.

Czuć w nich wielki urok starych mistrzów. Subtelność, siłę, jednocześnie ulotność i spokój biegnącej natury. Obrazy Friedericha Murnau są przygniatające z tą otwartością. Czarno-białe malarstwo. Na kliszy. Siła fotografii.

W Punaauia zbudowano dla reżysera szopę, a w nim laboratorium, gdzie technicy wywoływali naświetlony materiał zdjęciowy.

Szopa stanęła, tuż obok dawnego atelier Gauguina, na terenie marae, świętego miejsca Maorysów, co oczywiście nie spodobało się okolicznym mieszkańcom.

Murnau i Matisse spędzili razem, pełny tydzień na Tahiti Iti. Stało się tak dlatego, że Murnau szukał jakiegoś „dzikiego” miejsca, odległego od cywilizacji. Na Iti zabrał więc ze sobą francuskiego malarza.

Spędzali czas błogo i beztrosko. To właśnie na tym motu, powstał słynny portret Matisse przed pandanusem, bardzo piękne i wysublimowane zdjęcie, które zrobił malarzowi sam Friedrich Murnau. Obaj złapali chemię. Pomimo różnych charakterów, narcyzmu niemieckiego reżysera i skrytości Francuza, świetnie się dogadywali, czuli wzajemną atencję. Rozumieli się bez słów.

Henri Matisse, Tahiti, fot. Friedrich Murnau, Cahiers d’art, Musée de L”Orangerie, Paris 2023

To było ich jedyne spotkanie. Kiedy Matisse wrócił do Francji, oglądał Taboo kilkakrotnie. Film budził w nim nostalgiczne wspomnienia.

Wcześniej, przed wypłynięciem do Marsylii, odwiedził jeszcze Tuamotu, jeden z najbardziej olśniewających archipelagów Polinezji. Popłynął tam na jachcie Mouette. To z jego pokładu, zrobił niezwykłe zdjęcie ptakom: l’œil de l’oiseau, bo tak dokładnie napisał później na odwrocie tej fotografii.

Dotarł wtedy do koralowego atolu Fakarava, a później Apataki.

To dwie bajeczne wysepki, uznane przez Le Figaro za absolutne arcydzieło natury.

Pisał z przejęciem: widziałem jakby dwa pejzaże obok siebie. Jeden powyżej tafli wody z fruwającymi ptakami i palmami sunącymi po niebie, jakby oderwanymi od swoich korzeni. I ten drugi, tuż pod wodą o kolorze zielonego jadeitu. Przeźroczystą, gdzie wiją się algi i madrepora, gdzie różowe i fioletowe korale, ryby cudowne we wszystkich barwach na beżowym tle…

Tej barwy, a właściwie beżu, Matisse użył w 1946 roku do swoich projektów na tkaninę: Océanie le ciel oraz Océanie la mer.

Powiedział jakiś czas później: tak jak Gauguin widział w tym krajobrazie jedynie vahinę ubraną w pareo, gdzieś przy kolorowej chacie, tak mnie to w ogóle nie interesowało. Widziałem tam tylko światło, przejrzystość nieba i wody.

Chyba się tłumaczył. Bo przecież nic specjalnego, wtedy podczas pobytu ani później nie zrobił. Przybył na Tahiti trzy dekady po Gauguinie. Wszystko, co można było wydobyć z tego miejsca, zrobił już malarz z ulicy Notre Dame de Lorette. Nikt nie chciał widzieć Polinezji w inny sposób. Dla całego świata, jej symbolicznym odbiciem, stało się malarstwo Gauguina.

Henri Matisse, Nu au peignoir, 1933, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Cahiers d’art n° I-IV 1935, Paris 2023

Matisse nie był tak zmysłowy. Nie potrafił dotykać pędzlem jak Paul Gauguin. Polinezja go jednak oczarowała. I powiedział nawet do Brassaïa, że trzy miesiące po powrocie nie tknął sztalugi. Nie mógł malować. Tkwił w bezczynności. Był zaczarowany: wróciłem z pustymi rękami. Wchłonąłem świat Oceanii jak gąbka. Niezwykły i czysty.

A potem jeszcze napisał: ciut, krok po kroku, chciałbym stworzyć mój świat Oceanii.

Powstały tkaniny: Polynésie la mer, Polynésie le ciel. Różne figuracje. Głównie kobiet. I ten widok z okna hotelu Stuart, a także ptaki z podróży do Tuamotu.

Henri Matisse, Polynésie la mer, 1948, Collection de la ville de Beauvais, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Kiedy tworzył Polynésie le mer, były lata czterdzieste. Paul Gauguin miał już w Paryżu pośmiertną wystawę na swoje stulecie urodzin. Jego obrazy podziwiali ludzie na całym świecie, od Bazylei, Kopenhagi, Londynu po Quimper i Paryż właśnie. W 1952 roku muzeum w Luwrze zakupiło „Wieś bretońską w śniegu”.

W tym samym czasie, legendarna kolekcja księcia Matsukata również trafiła do Luwru. Na oczach zauroczonego Matisse, obraz Gauguina Te tiai na oe i te rata został sprzedany za 180 milionów franków.

Wiosną 1940 roku w Ciboure napisał: …jak dobrze, że wtedy kupiłem aparat fotograficzny. Pozwolił mi zachować w pamięci te wszystkie cudowne obrazy, które tam widziałem. Bo na Polinezji zobaczyłem globalną pełnię. Nigdzie indziej nie doświadczyłem tyle światła, barwy i niezwykłości zapachów. Wciąż pamiętam pierwszy widok z okna mojego hotelu w Papeete. Góry i zieleń Tahiti. Dopóki tam nie pojechałem, nie wiedziałem, że fruwają ptaki na niebie. Nie widziałem czystej natury. Znalem tylko tematy do malowania…

Henri Matisse, Femme assise dans un fauteuil 1940, Washington, National Gallery of Art, don de Rita Schreiber, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Cahiers d’art, greckiego myśliciela i filozofa Christiana Zervosa przetrwało wojnę i zakończyło swój żywot w 1960 roku. Zervos napisał biografię Henri Rousseau, a Pablo Picasso powierzył jemu realizację catalogue raisonné. Warto dodać, że miejsce wydawania periodyku stało się w 1934 roku również galerią, gdzie pokazywano „sztukę naszych czasów”. Pojawił się tam Picasso, Léger, Miró. Zervos i jego żona Yvonne adoptowali w czasie wojny żydowską dziewczynę Yvette-Szczupak, późniejszą znaną pisarkę. Yvonne zmarła podczas przygotowań do wystawy Picassa w Avignonie w roku 1970. Christian Zervos kilka miesięcy później, nie mogąc psychicznie pogodzić się z odejściem żony.

Henri Matisse, Cahiers d’art, Musée de L’Orangerie, Paris 2023

Wystawa w l’Orangerie jest celebracją mistrzostwa. Jest też w tym przypadku całkowita i idealna. Stanowi dopełnienie całości dla twórczości Henri Matisse. Potężny katalog zawiera liczne teksty poświęcone artyście, zawiera też analizę i wspomnienia, krytyczne odniesienia i fragmenty form literackich. Matisse jawi nam się jako artysta pełny – malarz, rysownik, projektant, pisarz, fotograf. Nie ma w tej wystawie żadnego balansu, przekroju, wybiórczości. To wspaniały zestaw, właściwie wszystkiego. Matisse w każdej postaci, wielki i namacalny. Każdy powinien tę wystawę zobaczyć.

Henri Matisse, Cahiers d’art. Musée de l’Orangerie, Paris, Musée Matisse, Nice, 2023

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj