Czy zło jest tylko brakiem dobra, czy też może czymś więcej? Niematerialną siłą mającą zdolność użyć materię do własnych celów? A może wcale nie jest odrębnym, ko-egzystującym bytem, ale częścią nas? Co, jeśli to MY jesteśmy źli? Jeśli ZŁO jest w każdym z nas i nikt nie jest od niego wolny?

Seria zakapturzonych postaci Philipa Gustona nawiązujących do Ku Klux Klanu brutalnie uświadamia nam tę prawdę. Każdy z nas jest zdolny do najgorszych czynów. Nikt nie jest w stuprocentowych odporny na chore ideologie sączone mu do ucha niczym mżący deszcz, który choć prawie nieodczuwalny, to jednak potrafi przemoczyć nas do suchej nitki. Zło jest częścią wszystkich społeczeństw. Przez lata potrafi pozostawać w ukryciu aż w końcu wybucha.

Philip Guston, „The Studio” (1969), Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Bardzo szybko bowiem to, co z początku jest tylko zlepkiem drastycznych haseł przeradza się w terroryzm. Wpierw słowny, a następnie w fizyczny. Opętani fałszywym obrazem świata jego wyznawcy  nakręcają spiralę nienawiści. Bardzo często opartą na dominacji białej rasy albo jednego prawdziwego Boga. Tak miało to miejsce w przypadku Ku Klux Klan, który w Stanach Zjednoczonych zbierał krwawe żniwo przez prawie sto lat.

Philip Guston, z pochodzenia Żyd, którego rodzina uciekła przed pogromami na terenach należących obecnie do Ukrainy, pod koniec latach sześćdziesiątych namalował serię zakapturzonych postaci przypominających członków KKK – Pojęcie zła od dawna mnie fascynowało. Zastanawiałem się nawet jakby to by było żyć między członkami klanu. Nieustannie planować i knuć.

Philip Guston w swojej pracowni na Florydzie, 1967

Kiedy w 1970 roku roku galeria Marlborough zorganizowała jemu wystawę, krytycy jak i publiczność oczekiwali, że ujrzą kolejną serię abstrakcji, albowiem w tym czasie Guston był uznawany za ekspresyjnego abstrakcjonistą. Kiedy wystawa została otwarta, oczom przybyłych ukazały się postacie rodem z Ku Klux Klanu, osadzone w zwykłej amerykańskiej codzienności. Publiczność była przerażona. Nie tylko ona zresztą. 60 lat później w 2020 roku, przerażony był również dyrektor MoMa, który postanowił wstrzymać retrospektywę artysty, aby nie narazić się środowisku Afro- Amerykanów, protestujących na ulicach po zabójstwie George’a Floyda. W ślad za nim poszły 4 pozostałe galerie będące częścią tej objazdowej wystawy: The National Gallery of Art (Washington), Tate Modern (Londyn), Museum of Fine Arts (Boston) oraz Museum of Fine Arts (Houston). Ta decyzja spotkała się z buntem środowisk twórczych, które w liście otwartym zarzuciły wspomnianym instytucjom „brak wiary w inteligencję publiczności”.  W końcu, 6 października 2023 roku wystawa została otwarta w Londynie.

Przed wejściem widnieje ostrzeżenie, że za drzwiami znajdują się obrazy, które poruszają tak niewygodne tematy jak rasizm, antysemityzm, przemoc na tle rasowym oraz KKK.

Wystawa Philipa Gustona, Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Wystawa z lat 70. została bardzo chłodno odebrana przez krytyków sztuki. Druzgocące recenzje sprawiły, że Guston przestał na kilka miesięcy przestał malować. Do życia przywołał go Harold Rosenberg, pisząc w The New Yorker: „Guston jest pierwszy zaryzykował swoją karierę dla możliwości zaangażowania swojej sztuki w polityczną rzeczywistość”. Recenzje wystawy z 2023 roku skupiają się zatem bardziej na politycznej poprawności niż na samym malarstwie.

W latach 30. jego nazwisko wiązano z politycznymi muralami, a za czasów prezydenta Franklina D. Roosevelta zyskał miano prominentego malarza tworzącego dzieła oscylujące między osobistym, a propagandowym przekazem. W wieku zaledwie 24 lat namalował „Bombardment” (1937) jako reakcję na doniesienia prasowe dotyczące ofiar cywilnych podczas Domowej Wojny Hiszpańskiej.  Po dziesięciu latach wykładania na uniwersytetach Iowa i w Nowym Jorku, Guston rozpoczął swój trwający relatywnie długo, flirt z abstrakcyjnym ekpresjonizmem, na czele którego stanął jego szkolny kolega Jackson Pollock. Pod koniec lat 60. Guston powrócił do malarstwa figuratywnego jako formy, która w sposób o wiele bardziej głęboki jest w stanie oddać komentarz do bieżących wydarzeń. Figuracji został wierny aż do swojej śmierci w 1980 roku.

Philip Guston, „Dawn” (1970), Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Pierwsze, zakapturzone figury namalował w latach 30. mając zaledwie dwadzieścia lat. Jak sam wielokrotnie podkreślał, koncept zła, a zwłaszcza ukrytego pod postacią normalności, fascynował go od dawna. Artysta miał odwagę, nie tylko odejść od wszechpanującej i modnej abstrakcji i powrócić do figuracji, która uznawana była ówczas za formę całkowicie już przestarzałą, ale przede wszystkim nadać swojej sztuce polityczny wymiar.

W dzisiejszych czasach intelektualnej i twórczej impotencji oraz paraliżującego strachu, który nie pozwala formułować myśli i opinii niezgodnych z polityczną poprawnością, prace Gustona są niczym jeden wielki wyrzut sumienia. Obecnie, żaden z artystów nie podejmuje tematów niewygodnych. 90 procent rozmazuje farby na płótnie myśląc, że są Pollockami, reszta maluje Myszkę Miki lub cudaczne portrety, które nic nikomu nie mówią. Tylko ułamek tworzy prawdziwą sztukę, ale problem w tym, że nie do końca wiadomo, gdzie ją tworzy, bo z pewnością nie na Instagramie.

Philip Guston, „Flatlands” (1970), Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Zakapturzone postacie na obrazach Gustona to nie tylko symbol zła skierowanego przeciwko konkretnej grupie społecznej, ale to także obraz każdego z nas. Nie ma bowiem na tym świecie osoby całkowice wolnej od skłonności do zła, wolnej od sterotypów czy segregowania ludzi według swojego własnego porządku. Większość „zakapturzonych” nigdy nie wypowie na głos swoich opinii, nie wystągnie ręki przeciwko sąsiadowi. Będzie knuło i opluwało „wrogów” w milczeniu, będąc schowanym za maską normalności.

Na „Zakapturzonych” możemy jednak spojrzeć z drugiej strony. To my nakładamy im „kaptury” z napisem Żyd, Gej, Feministka, Katolik, Antysemita, Patriota. To my widzimy świat pełen podziałów, ponieważ są one w naszej głowie.

Interpretujemy otaczającą nas rzeczywistość na podstawie odprysków i marginalnych danych dostarczanych nam przez krąg społeczny, w którym się poruszany. Tak powstają nadinterpretacje i stereotypy. Każda jednostka od momentu, w którym uczy się formułować własne myśli dąży do tego, aby uporządkować świat w sposób dla niej zrozumiały. Wszystko to, co staje w tym w sprzeczności musi być zniszczone. Inaczej zagraża procesom poznawczym doprowadzając tym samym jednostkę na granice obłędu. W ten sposób powstaje w nas przyzwolenie na zło, które następnie przechodzi w mniej lub bardziej świadomy akt decyzyjny.

Philip Guston, „Blackboard” (1969),Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Większość ludzi wierzy w posiadanie mocy kosmotwórczej, której samospełniające się proroctwa udowadniają pseudointelektualność jednostki. Co ważne jednak, porządek jednostki nigdy nie będzie porządkiem świata ani tym bardziej porządkiem drugiej jednostki, żyjącej w tym samym społeczeństwie.

Philip Guston przedstawia wizualnie mikrokosmos poznawczy, zarówno ze strony „zakapturzonych”, jak i tych, którzy sprawiają, że „inni” zostają wyrzuceni poza orbitę świata uporządkowanego według jednej, nadrzędnej ideai. Jest w tym wszystkim coś z myślenia Don Kichota, który mówił, że „Każdy ma inną, własną rzeczywistość, a świat w każdym, inaczej się załamuje”.

Czy Gustona można uznać za filozofa, czy raczej za komentatora bieżących wydarzeń? Do czasów Arystotelesa filozofia była mieszanką wiedzy i poezji. Arystoteles przekształcił ją w naukę, a za sprawą Nietzschego, filozofia i literatura zaczęły się przenikać. A co w takim razie z malarstwem filozoficznym? Co z malarzami pokroju Francisa Bacona, którego interpretacja jest możliwe jedynie poprzez wielkość Gillesa Deleuze’a. Artystów pokroju Bacona, Gustona czy Gilberta & George’a nie da się w pełni zrozumieć bez wcześniejszego treningu myśli i spojrzenia.

Philip Guston w swojej pracowni (1957).

Malarstwo Gustona ukazuje, że logika jest subiektywna, nawet wtedy, a może przede wszystkim, kiedy dotyka moralności. To w co wierzymy staje się realne, nie dlatego że jego istnienie zostało obiektywnie stwierdzone, ale dlatego że my w to wierzymy. Nie dotyczy to oczywiście faktów fizycznych jak tego, że pada deszcz, ale stwierdzeń o charakterze stereotypowym lub ksenofobicznym. Jest to tak mocno zakorzenione, że jednostka robi wszystko, aby udowodnić przed sobą i światem, że jej pokraczne teorie są jedyne i prawdziwe.  Tak rodzą się samospełniające się proroctwa, których rażenie może być o wiele bardziej niebezpieczne niż odpalenie niejednej bomby.

Według Gombrowicza to, co wywołuje spirale podejrzeń to nuda. „Kiedy się nudzisz, Bóg wie, co sobie możesz wyobrażać” – mawiał pisarz. Idąc dalej tym tropem, można by dodać, iż nie tylko nuda, ale i niedosyt intelektualnej stymulacji wynikającej z braku chęci poznawczych jednostki, równie mocno nakręca tę spiralę.

Życie w monolitycznym kręgu jest tworzeniem świata, który nie ma prawa istnieć. Dziejsze społeczeństwa są pełne nudzących się osób, które upust swojemu rozleniwionemu umysłowi dają w upokarzaniu innych. Zakapturzeni własnymi poglądami i ślepi na poglądy innych, toczą małe i wielkie wojny, które pojawiają się i znikają w zależności od siły jednostki do kreowania świata. Wywołanie wojny wymaga mniejszej odwagi niż utrzymanie pokoju, który bardzo często jest wynikiem wypracowanego kompromisu, między wzajemnie wykluczającymi się frakcjami. Jest synonimem dialogu dwóch dojrzałych partnerów, którzy potrafią zdjąć kaptur i stanąć twarzą w twarz z rozmówcą zakładając, że obie strony mają twarze, a nie gęby.

Philip Guston „The Studio” (1969), Tate Modern, Londyn 2023. Fot. D.Wojciechowska

Malarstwo Gustona jest niewygodne i drażni każdego, kto z siłą Herkulesa buduje swój własny świat utkany z mrzonek. Jest obnażeniem karłowatości ludzkich opinii i lęków, które szybko przeradzają się w bunt i agresję. Tworzenie mikrospołeczeństw, grup wyznaniowych, klubów i innych organizacji z góry wykluczających „innych”, towarzyszy ludzkości od pokoleń. Nieustanna walka człowieka z otaczającym go chaosem, który nie chce podporządkować się jednostce i cały czas udowadnia jej, że się myli jest autodestrukcyjną spiralą zarówno dzisiejszego świata, jak i świata Gustona, który wsadził koncept zła w sam środek swojej kariery i zdetonował jedną z największych w malarstwie rewolucji.

Retrospektywa artysty, którą obecnie można oglądać w Tate Modern, jest zaproszeniem do wyjścia spoza własnego „kaptura” i zobaczenie siebie nie w centrum wszechświata, ale jako potencjalny element destrukcji i wojny, która zaczyna się nie w oddalonej od nas obcej galaktyce, ale w zaciszu mieszkania, na kanapie przed telewizorem.

Philip Guston, Tate Modern, Londyn, wystawa trwa do 25 lutego 2024 roku

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj