Claire Fontaine właśnie skończyła 20 lat. O jej poczęciu nic nie wiemy. Jedynie to, że w odróżnieniu od Leonory Carrington, która przyszła na świat w wyniku mistycznej komunii pomiędzy człowiekiem, zwierzęciem, a maszyną, Claire Fontaine jest owocem artystycznego przepływu myśli, jaki powstał między dwojgiem artystów Fulvią Carnevale oraz Jamesem Thornhillem. Poród nastąpił w Paryżu, w 2004 roku. Dziecku od razu nadano imię, zapożyczone od starej, francuskiej firmy papierniczej.
Od tego momentu, „rodzice” stali się jej „asystentami”, a ona sama wyrosła na jedną z ważniejszych postaci we współczesnym świecie sztuki konceptualnej. Obecnie Claire Fontaine zamieszkuje w neonach, tekstach teoretycznych, artykułach, video klipach, przypadkowych obiektach, w atramencie i w językach, za pomocą których tworzy swoją sztukę. Jeśli zwykły obiekt jakim jest pisuar, mógł stać się dziełem sztuki, tym samym ona, może nią być.
Prace kolektywu Claire Fontaine są nasiąknięte polityką, a zwłaszcza społeczną, poruszającą takie zagadnienia jak wolność ludzka, migracje czy feminizm. Swoje filozoficzne korzenie czerpie ze spuścizny, takich myślicieli jak choćby: Jacques Rancière, Giorgio Agamben, Walter Benjamin, Michel Foucault czy Carla Lonzi.
Kolektyw tworzy nie tylko instalacje, ale także teksty, które są w równej mierze, co jej sztuka politycznie prowokujące. Przez lata, koncept „Human Strike” był jej głównym tematem, rozwijanym w szeregu tekstach, wydanych następnie pod tym samym tytułem.
„Human Strike” nie jest akurat wynalazkiem Claire Fontaine, jest jednak tym, co potwierdza, że każda forma hipotetycznej jednostki, jest niczym innym niż tylko brudnym kompromisem, rezultatem niemoralnego flirtu z władzą.
Co naprawdę się liczy w ekonomii wolności, według Kolektywu? To relacje międzyludzkie, to co dzieje się między ludźmi. Zaadapotował on następnie radykalny feminizm od Tiqqun, magazynu współzałożonego przez Carnevale. „Human Strike” to, coś więcej, niż zwykły ruch w sztuce czy filozofii. To, jak tłumaczy Claire Fontaine „bunt, który odwołuje się do subiektywnej kolaboracji ze wszystkim co ogranicza naszą wolność i pokazuje, jak porzucić te samodestrukcyjne zachowania poprzez desubiektywizację. „Human Strike” jest więc subiektywnym zmaganiem się, aby odseparować nieuniknioną krzywdę, którą wyrządzamy sami sobie i innym poprzez życie w postindustrialnym neoliberaliźmie.”
Dla kolektywu każda społeczna relacja wyjęta z kapitalistycznego nieszczęścia nie jest koniecznie aktem sztuki. Jest jednak zdecydowanie jedynym możliwym sposobem na pojawienie się dzieła sztuki.
W 2015 roku w rzymskiej galerii T293 miała miejsce wystawa prac Claire Fontaine zatytułowana „Pretend to be dead”. Wystawa w całości oparta została na tekstach włoskiej feministki z lat 70. Carli Lonzi. Gra w udawanie bycia martwym, nie jest wcale tak odległa od koncepcji ludzkiego buntu, jakby się mogło to z początku wydawać. W obu przypadkach jednostka odrzuca konsumpcję życia. Sama Claire Fontaine, z jednej strony udaje, że żyje, z drugiej nieustannie wskazuje nam na współczesne formy bycia martwym za życia. W jednym z wywiadów, podkreśliła, że „wystawa jest z pewnością refleksją nad ambiwalencjami życia oraz ślepą drogą, ku której kroczy dorosłość”. Patrząc na prace Kolektywu nie sposób nie zauważyć, jak wielki wpływ miała tutaj Lonzi i jej filozofia.
„Musimy zdawać sobie sprawę, że my sami jesteśmy rezultatem wstydliwej, ale nieuniknionej negocjacji z patriarchatem, prawem, i innymi siłami, które strukturalizują nasze życia. Nie ma już więcej „dobrej i złej strony barykady”, ponieważ, w tej perspektwie, nie ma już więcej barykad. Nasze subiektywne jestestwa są polami walki. Stąd tak ważne jest zmierzenie się z dwoma niechcianymi wyborami, przed którymi stawiają nas prace Lonzi”, pisze Claire w jednym ze swoich esejów.
Kolektyw bardzo ostro też ocenia współczesnych artystów, zarzucając im niejednokrotnie, że stali się „produktami” i „markami”, a ich prace zwykłym towarem na sprzedaż. W ten sposób stali się oni paliwem kapitalistycznej maszyny, pożerającej współczesny świat.
Claire Fontaine wykorzystuje w swoich „pracach/manifestach” neony, czyli klasyczny materiał reklamowy, od którego uginały się ulice miast w latach 50. i 60. To właśnie przy ich pomocy, kolektyw przedstawia swoje hasła: „Capitalism kills (love)”, „WARM/WAR” czy „Foreigners Everywhere” i umieszcza je na murach i fasadach domów w dużych miastach Europy, aby wykrzyczeć swój bunt i sprzeciw wobec świata, w którym przyszło jej żyć. Neony kolektwu są w pewien sposób elegantszą wersją współczesnych graffiti, które pojawiają się w przestrzeniach miejskich. Jednych prowokują do myślenia, innych drażnią.
Dla swoich „asystentów” Claire Fontaine jest narzędziem, które pozwala im zachować wolność od subiektywnych myśli i emocji. Umożliwia im stanąć niejako obok własnego „ja” i spojrzeć na otoczający ich świat z neutralnej pozycji kogoś, kto tak na prawdę, nie istnieje. Co więcej, to spojrzenie jest często zbudowane z prochów przeszłych rewolucji, zwłaszcza tych które miały miejsce w latach 60. czy 70. Claire Fontaine wierzy bowiem, że nawet zgliszcza nadal mogą wzbudzać dzisiaj ogień rewolucji.
Kolektyw znany jest jednak przede wszystkim ze swojego anytkapitalistycznego podejścia. Jednocześnie jednak tworzy i działa w świecie nim przesiąknietym i z niego też, w pewien sposób, czerpie korzyść, co niejednokrotnie mu zarzucono. Dla Claire Fontaine jednak, życie w świecie kapitalistycznym i czerpanie z niego korzyści to dwie zupełnie odrębne drogi. Sprzeciwia się więc stanowczo stwierdzeniu, że czerpie ona korzyści z kapitalizmu. Wręcz przeciwnie. Ona go krytykuje. Jako artysta produkuje nikomu niepotrzebne rzeczy, nikogo przy tym nie wykorzystuje. Nie jest nawet w stanie nikogo zmusić, aby kupił jej prace lub chociażby, aby na nie spojrzał. Twierdzi, że nie wierzy w żadną „pozytywną” ewolucję kapitalizmu.
Jedną z bardziej znanych prac Kolektywu jest seria neonów dotykająca problemu współczesnych imigrantów zatytułowana „Foreigners Everywhere”. Pierwsze neony powstały w 2004 roku. W sumie wykonano ich 20. Każdy w innym języku. Pojawiły się one, nie tylko w przestrzeniach galeryjnych, ale przede wszystkim, zasiliły tkankę miejską. Były widocznena na murach, ulicach i fasadach domów. Pojawiły się w społeczeństwach zbudowanych na „obcokrajowcach” i w tych, które z ksenofobicznym strachem w oczach, zamykają się w swojej wygodnej strefie zbudowanej z własnych poglądów. Claire Fontaine, wykorzystując symbol neonów odwołała się tutaj zarówno do problemu współczesnej migracji i towarzyszącej jej propagandy, ale także do subiektywnego poczucia bycia „obcym” we własnej kulturze. To drugie poczucie jest znacznie potężniejsze i o wiele bardziej destrukcyjne. Nie ma przed nim bowiem ucieczki. Nie ma sposobu, aby wyrwać je z własnego jestestwa i zapakować do pudełka. Trzeba tą obcość w sobie nosić. Niczym czarne znamię na alabastrowej skórze.
Z tematem „Foreigners Everywhere” zmierzą się w tym roku również artyści na Biennale Weneckim. Kurator tegorocznej edycji, Adriano Pedrosa, wybrał bowien ten temat na motyw przewodni, aby w ten sposób dać głos wszystkim „obcym”: artystom emigracyjnym, folkowym, uchodźcom, imigrantom, a także szerokiej wspólnocie „Queer”, której głos przez wiele lat był systematycznie uciszany.