Alice Neel. Krótka definicja nudy, owłosionych genitaliów i obwisłych piersi. Dla jednych, malarstwo Amerykanki posiada właśnie takie oblicze, ale dla innych, to postać frapująca, wyrosła w banalnej i pruderyjnej społeczności, która wkroczyła do sztuki współczesnej na fali batalii o seksualne równouprawnienie, społeczną wolność i prawa feministek. 

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

 Neel jest jak cała amerykańska saga. Z jednej strony mamy upowszechniony mit, że każdy może zostać wielkim artystą, z drugiej, chodzi o kształt mentalny społeczeństwa, które bardzo długo blokowało akceptację par homoseksualnych czy zwyczajnej wolności partnerskiej. Ale też poszło o równowagę społeczną.

Z jednej strony Neel wykorzystała sztukę jako narzędzie do walki z kołtunem,

a z drugiej paradoksalnie, to właśnie kołtun, dziś ją uwielbia. 

Seks, polityka, odyseja nieakceptacji. Niegodność i nietolerancja. Taką, z grubsza ujmując, przyjęła miarę swojej wypowiedzi malarskiej. Czy ten przekaz jest czytelny?

Alice Neel urodziła się w 1900 roku, u progu nowoczesności. Weszła w świat dorosły na równi ze stuleciem, które intensywnie zmieniało geografię świata, polityki, techniki i względnej obyczajowości.

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

Neel ma właśnie teraz wystawę w Paryżu. W Centrum Pompidou. To dobre miejsce na taki zastrzyk refleksji. Prawa dla kobiet pojawiły się tutaj dopiero po II wojnie. Nie chodziło oczywiście o zdjęcie gorsetu czy noszenie spodni. Lecz o wymierny głos publiczny. Paradoksalnie w tej samej Francji znajdowali schronienie geje z Wielkiej Brytanii, gdzie za seks homoseksualny karano więzieniem. Prawa związków tej samej płci, co prawda uznano nieco wcześniej w UK, ale we Francji nie wsadzano do więzienia gejów, tylko dlatego, że po prostu byli w związkach.

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

A zatem mamy Alice Neel w Centre Pompidou, w miejscu, które za sprawą żony tego prezydenta stało się symbolem wolności w sztuce współczesnej. Nie jest to jakiś akt desperacji intelektualnej, że przywołuje się społeczne degradacje i upokarzanie kobiet, które miały miejsce dawno temu, lecz ma to raczej znaczenie symboliczne, bo w całkowitym oderwaniu nie pozwalają dobrze czytać jej malarstwa.

Powtórzymy za Vonnegutem, który przestał szokować, że „jedyne dziecko Hoovera wyrosło na znanego homoseksualistę, miał na imię George, ale wszyscy nazywali go Kicią. Bo przecież chodzi o to, że trzeba być oczami, uszami i sumieniem Stwórcy Wszechświata”.

„Ty baranie!” To Vonnegut właśnie. Jakaś lekcja?

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

A zatem co mamy: owłosione genitalia, damskie krocza i poskręcane włosy pod pachami portretowanych kobiet, wylewające się im fałdy tłustej skóry. Brzydkie twarze, grymasy. Biali ludzie, kolorowi. Cały Harlem. Soul has been sold again… mówi Neel. A właściwie nie mówi, tylko niesie transparent tej treści.

Zanim zaczęła strajkować i chodzić na protesty, była mieszkanką w szarej i nudnej mieścinie Colwyn w Pensylwanii.

Być może trzeba było przeżyć owe drobnomieszczańskie dzieciństwo, aby stać się odważną i charyzmatyczną. Jako dziewczynka marzyła, aby zostać pisarką, albo rzeźbiarką. Tak pisze o Neel autorka jej biografii, Anaël Pigeat.

Jej ojciec, „mały szary człowiek”, któregoś dnia podsunął dziewczynce gazetę, w której opisano życie Sarah Bernhardt. Może dlatego Alice zapisała się do Philadelphia School od Design (dla kobiet). Było to miejsce zastrzeżone dla młodych dziewcząt. Miała ona jednak duszę niepokorną, artystyczną, więc to nieuchronne musiało szybko nadejść. Nazywał się Carlos Enriquez Gómez. Był Kubańczykiem. W tamtych latach Havana, gdzie para się przeniosła ku oburzeniu rodziny, była miejscem pulsującym życiem, nostalgią, pełną zapachu cygar i biedy. Tamta Ameryka jawiła się także jako epoka „gilded age”, pełzającym ściekiem i nędzą zatopioną w rumie oraz spermie.

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

Teść Alice Neel był plantatorem i jednocześnie lekarzem. Alice zamieszkała w domu z marmurami, patrzyła na żebraków w Hawanie. Ten dyskomfort psychiczny pozwolił jej na malowanie. Lecz krach giełdy w 1927 pozbawił ich dobrobytu. Para zamieszkała zatem w Nowym Jorku. Córka Alice i Gómeza,  Santillana zmarła na dyfteryt, mając ledwie rok. Neel zapadła w depresję. Trafiła do szpitala po nieudanej próbie samobójczej. Carlos wyjechał do Francji, a potem powrócił na Kubę. Neel próbowała się zabić jeszcze trzykrotnie.

Malowała jednak intensywnie, spotykała kolejnych mężczyzn. Niektórzy z nich zostali ojcami jej synów. Był José Negrón, piosenkarz i gitarzysta portorykański, a potem Sam Brody, filmowiec i komunista. Pierwszy dał jej syna Richarda, a drugi Hartleya.

Malowała Nowy Jork w depresji.  W jakimś sensie chciała pokazać martyrologię po wielkim upadku. Ten obraz miasta i ludzi, bardzo depresyjny, pełen zwątpienia i negacji stał się aktem desperackiego wyobrażenia braku nadziei.

Neel w jakiś sposób usiłowała ukazać swój stan wzburzenia. A to z uwagi na nędzę, na którą zwracała uwagę, albo na przemoc, w końcu na równouprawnienie, czy raczej jego brak.

Alice Neel, un regard engagé, Centre Pompidou, 2022

W 1967 roku namalowała portret Che Guevary. Wykonała go na podstawie słynnego zdjęcia z Boliwii, które obiegło świat. W zasadzie nie chodziło o jakąś wersję publicystyczną, bardziej o ten głos w rozrachunku ogólnym. Podobnie służył portret Allena Dullesa, a wcześniej „Nazis, Murder Jews”.

Być może Neel aspirowała do głębszej transformacji swoich bohaterów, których portretowała. Lecz trzeba pamiętać, że w tamtych czasach, wojen toczonych przez CIA, Amerykę i świat komunistyczny ze swoimi zmorami marksistowskiej i anty codzienności, publicystyka uprawiana na obrazach miała inny wymiar. Dziś nieco wyleniały.

Mamy świadectwo dawnej, zapomnianej aktywności. Konteksty Kuby czy walki o równouprawnienie płci to relikt, który nie zawsze jest pamiętany. Historia miniona. Pozostają tylko turpistyczne portrety z owłosionymi genitaliami, których znaczenie w ikonografii gubi zbyt aluzyjna dosłowność.

Neel zmarła u progu postmodernizmu. Powalił ją rak jelita. Nie mogła też sprostać szybkości przemian w sztuce, natrętnej komunikacji i brutalnej rzeczywistości rynku sztuki. Jej portrety mężczyzn z wywalonymi jajami, brzemiennych kobiet i obwisłych pośladków znużyły. Po prostu. Poza tym, w purytańskiej Ameryce, w Anglii i we Francji wszystkie te jej zmory stały się nieaktualne. Miłość par jednopłciowych stała się normą, a szczęście kobiet powszechne. Ci, którzy zwątpią w te ostatnie słowa, mogą dla pokrzepienia udać się do Centrum Pompidou, aby ujrzeć historię życia tej malarki, która jak nikt inny nie potrafiła namalować drogi do emancypacji, nawet jeśli miała czerwone skarpetki na owłosionych nogach jako etykietę.

Alice Neel, Un regard engagé, Centre Pompidou, Paryż, 2022

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj