Pablo Picasso był hipochondrykiem, który pewnego dnia stwierdził, że tylko dieta śródziemnomorska może uratować mu życie. Zaczął więc żywić się głównie rybami i warzywami. Od czasu do czasu, pozwalał sobie na winogrona i ryżowy pudding, który popijał mlekiem, doprowadzając tym samym swój układ trawienny do notorycznego rozstroju.
Jego codzienna dieta była stosunkowo uboga i monotonna. W niczym nie przypominała barokowych orgii ani mięsnych uczt Soutine’a. Ku przerażeniu swoich przyjaciół, zamiast wina pijał wodę.
Solę zawsze precyzyjnie filetował, po czym oblizywał szkielet tak, aby nie pozostał na niej żaden, nawet najmniejszy okruszek ryby.
– „Podczas posiłków rzadko kiedy się odzywał” – wspominała w jednym z wywiadów Fernande Olivier, w której ramionach Picasso zasypiał przez siedem lat.
Mimo jego dość ekstrawaganckiego podejścia do jedzenia, przyjaciele nadal go zapraszali do siebie, mając nadzieję, że uda im się złamać, choć trochę ten jego śmieszny reżim dietetyczny. Alicja Toklas, która stała za kulinarnym sukcesem sobotnich spotkań odbywających się u Gertrudy Stein, na kolację przygotowywała mu delikatne steki z dziczyzny oraz suflet ze szpinaku, który zalecił Pablo jego znajomy medyk. Wszak wiadomo, potrawy ze szpinaku jada się za karę, albo na polecenie lekarza, co właściwie wychodzi na jedno i to samo.
Kuchnia dla Picassa bardziej była tematem do malowania niż polem do kulinarnych eksperymentów, na którym mógłby oddawać się rozkoszy odkrywania nowych smaków. Krótko mówiąc, pomieszczenie było ciekawsze.
Jego pierwsze prace na kuchennym stole powstały w jego rodzinnym domu, w Maladze. Przez całą jego późniejszą karierę motywy garnków, talerzy, owoców i ryb będą się notorycznie przewijały. W 1896 roku namalował swoją matkę Marię podczas gotowania, a trzy lata później uwiecznił na płótnie krojącą ciasto, siostrę Lolę.
Jego kulinarny gust był raczej prosty i daleki od wyrafinowanej palety smakowej, z którą rodzi się większość choćby Francuzów. Jako dziecko uwielbiał nasączone Baba au Rhum, przygotowywane przez jego matkę. Kiedy w 1898 roku przebywał na rekonwalescencji, u kolegi ze szkoły zachwycił się smażonymi ziemniakami z jajkiem, suszonymi warzywami oraz lokalnymi kiełbaskami: butifarras i sobrassadas.
Ponad wszystko jednak odkrył w sobie miłość do ryżu.
„Ziarnisty ryż, kleik ryżowy, zupa ryżowa, ryż w zupie warzywnej oraz ryż w szafranie” – tak swój zachwyt nad tymi prostymi daniami rodem z przedszkola, opisywał w dzienniku.
O swojej pierwszej żonie Oldze mówił z przekąsem, że uwielbiała kawior i ciasta. Jemu samemu wystarczały katalońskie kiełbaski oraz fasola. Lubił też tortille, którymi zajadał się do późnej starości. Przez całe życie jadł prosto i w niewielkich ilościach. Alkoholu prawie nie dotykał. Nic więc dziwnego, że dożył do dziewięćdziesiątki. Mimo dość zdystansowanego stosunku do jedzenia, jego pierwsze dwie wystawy miały miejsce, nie gdzie indziej, ale w restauracji Els Quatre Gats. Otwarta w 1897 roku w przepięknym budynku w samym sercu Barcelony, od początku była miejscem spotkań artystów, w którym recytowano poezje i gdzie odbywały się recitale. Do jej stałych bywalców należeli między innymi Ramon Casas, Miquel Utrillo oraz Santiago Rusiñol.
Restauracja wydawała nawet swój własny magazyn literacki. Picasso chodził do niej niemal codziennie, aby jeść, spotykać się z przyjaciółmi oraz aby ich szkicować. Pod koniec wieczoru sprzedawał swoje rysunki na restauracyjnej aukcji. Przeważnie szły za 1 Peso – tyle, ile kosztowała butelka domowego wina. Na tyłach restauracji była sala, w której odbywały się wszelkiego rodzaju występy rozrywkowe, od kabaretów poczynając na meczach bokserskich kończąc. To właśnie tam, Pablo organizował swoje wystawy.
Picasso nie miał pieniędzy na prawdziwą ekspozycję więc obrazy namalował bezpośrednio na ścianach. Za zarobione w ten sposób pieniądze wynajął swoją pierwszą pracownię. Picasso zilustrował także menu dla Els Quatre Gats oraz plakat. W tamtym czasie restauracja nie miała zbyt dobrej opinii – „porcje okrutnie małe, a jakość jedzenia bardzo przeciętna. Kuchnia bardziej dla przedszkola niż restauracji” – pisał Josep Pla, słynny dziennikarz i krytyk kulinarny. Jego opinie podzielał Pablo Picasso, który bardzo często wychodził z Quatre Gats głodny.
Sto lat później, restauracja wygląda tak samo jak za tamtych czasów, a kelner nadal, wręcza gościom, menu z rysunkami Picassa.
Po przeprowadzce do Paryża, ulubionym miejscem Pablo stała się Le Catalan, serwująca proste dania przypominające mu jego rodzinne strony. Bardzo szybko restauracyjny bufet zaczął gościć na płótnach Wielkiego Hiszpana. Kiedy wybuchła wojna i jedzenie stało się towarem luksusowym, Pablo malował, nie to, co widział, lecz to, co chciałby ujrzeć na swoim talerzu: owoce, ryby, kiełbaski oraz skorupiaki. Niektóre z jego obrazów z tego okresu przywołują hiszpańskie zajazdy. Dla Picassa, wszystko miało znaczenie polityczne, wszystko mogło być ruchem oporu. W jednym ze swoich listów pisał „nawet garnek może krzyczeć. Wszystko może krzyczeć.”
Zanim wojna na dobre się zakończyła, Picasso przeprowadził się na południe Francji do Vallauris, gdzie zafascynował się garncarstwem. Twierdził, że tak samo jak w przypadku gotowania, składniki i odpowiednie proporcje są kluczem do sukcesu. Picasso uwielbiał jeść lokalne bułeczki, co wiejscy piekarze postanowili szybko wykorzystać, zmieniając ich nazwę na „Picassos”.
W 1964 roku Picasso dał dwa swoje przepisy Ninette Lyon, która w Vogue prowadziła wtedy kącik kulinarny. Pierwszy przepis dotyczył gulaszu z węgorza, a drugi był na nicejski omlet w stylu tortilly. Czytelnicy byli zachwyceni i następnego dnia wykupili wszystkie węgorze w okolicy.
– „Picasso przez większość naszego małżeństwa był przeraźliwie trzeźwy i okrutnie skąpy” – wspominała jego druga żona Jacqueline Roque. Pewnego razu ugotowała mu wspomniany już gulasz z węgorza. Pablo zamiast zjeść, postanowił go namalować. Obraz potem, zadedykował swojej żonie.
Hiszpan uwielbiał bary, restauracje i bistra Paryża. Jednym z jego ulubionych adresów był Closerie des Lillas na Montparnasse. Był to jeden z bardziej „hippisowskich” adresów tamtych czasów. Niemal każde, wielkie nazwisko w sztuce współczesnej ma swoje koneksje z tym miejscem. Picasso trafił tutaj za sprawą Guillaume Apollinaire’a, dzięki któremu wszedł w całkowicie nowy krąg ludzi. Od tego momentu będzie przychodził tutaj codziennie. Czy pił tutaj absynt? Raczej nie, choć niektórzy dopatrują się tego patrząc na obraz przedstawiającego Fernandeza de Soto.
Albowiem kubizm według Picassa narodził się w barach i kuchniach.
-„łyżka, szklanka absyntu, butelka Anis del Mono, szyld restauracyjny, wino, szynka, kurczak. Malowanie tych rzeczy gloryfikuje życie codzienne i pokazuje prawdziwy smak życia” – mówił Picasso.
Kuchnia nie tylko była kolebką kubizmu, była również miejscem, w którym Picasso pisał. Robił to przeważnie na kuchennym stole, czasem na serwetkach, a czasem bezpośrednio na blacie. W jego sztuce La Désir attrapé par la queue, przyprawy oraz aromaty kuchenne są wszechobecne. Potrawy z dzieciństwa są przygotowywane z gotowanych pomidorów, papryk, jajek, chorizo, karczochów oraz porów.
Picasso napisał swój surrealistyczny dramat w Paryżu w 1941. Miasto było wtedy okupowane przez Niemców, a jego rodzinna Hiszpania zniewolona przez faszyzm narzucony przez Franco. W marcu 1944 roku sztuka została wystawiona w mieszkaniu Michela Leirisa, słynnego pisarza i autora tekstów o Baconie. Sztuka została wyreżyserowana przez Alberta Camusa, a w rolach głównych pojawili się Simone de Beauvoir oraz Jean-Paul Sartre i oczywiście sam Picasso. Jeden z głównych bohaterów nazywał się Cebula.
Widownia, na którą składali się głównie artyści oraz intelektualiści traktowali swoją obecność jako sprzeciw wobec otaczającej ich rzeczywistości.
Tortillę przestał jeść Picasso dopiero po osiemdziesiątce. Umarł w wieku 91 lat w swoim domu w Mougins, 8 kwietnia 1973 roku.