Mając 24 lata zrealizował swoje marzenie, pojechał do Japonii, aby praktykować u największych mistrzów techniki judo. Dostał się do prestiżowego instytutu Kōdōkan w Tokyo. W oczekiwaniu na 8 dan zaczął pisać. Nie o sztuce, ale o judo właśnie. Oto on, Yves Klein, którego obecność w sztuce współczesnej stanowi jedno z największych wydarzeń w jej historii.

Yves Klein, Santa Rita, Hotel Caumont, Aix-en-Provence 2022

Był cudownym dzieckiem swoich czasów. Artystą, który w fenomenalny sposób i z wielką łatwością wdarł się do światowej kultury, będąc jednocześnie symbolem epoki, na równi z marką samochodów Citroën, kształtem butelki Orangina, piosenkami Yves Montanda czy filmami Catherine Deneuve. Bo choć był tylko malarzem, to stał się ikoną współczesnej kultury. Niepowtarzalnym zjawiskiem.

Yves Klein – malarz czystej formy, błękit stał się jego sygnaturą. Stał się legendą jeszcze za życia, głównie za sprawą spektakularnych działań artystycznych, polegających na odciskaniu kobiecego ciała na papierze właśnie. Antropometria z epoki niebieskiej. Tak nazwał cykl obrazów, w których ciało budowało obraz. Było też narzędziem zamiast pędzla. Klein używał ciała kobiecego jak wałka. Kiedy Kazuo Shiraga wykrzyknął w dalekiej Japonii, zabić pędzel, Klein był już artystą świadomie dążącym do narracji, w której kobieta odgrywała najważniejszą rolę. A zwłaszcza jej piersi, biodra i brzuch.

Błękit stał się kobietą. Kobieta była błękitem.

Yves Klein, Intime, Hotel Caumont, Aix-en-Provence, 2022

Na początku był korpus. A dopiero potem pojawiło się chrześcijaństwo. Taki początek świata byłby tu najbardziej właściwy. Być może dla Kleina był to rodzaj mszy. Ceremoniału, który jak u chrześcijan stałby się drogą. Skąd takie skojarzenie? Msza i ludzki korpus?

Istnieje taki zapis, rodzaj świadectwa, które ukazuje młodego Kleina traktującego mszę, jako rytualny obowiązek. Duchowe przeżycie. Ceremoniał, który znacznie później, powtórzył się, choć to odległa paralela, bo przecież Corpus Christi ze swoim liturgicznym znaczeniem jest tu przywołany wraz ze wspomnieniem ciotki Rose Raymond, która przyszłego artystę prowadziła do kościoła. Ale wciąż nieadekwatny do sposobu wyrażania antropometrii. Choć może tak to wygląda pozornie.

Yves Klein urodził się w 1928 roku. Jego matka była malarką. Marie Raymond tworzyła obrazy abstrakcyjne, które wpadły w oko, znakomitemu krytykowi, który się nazywał Charles Estienne, co sprawiło, że wzięła udział w wystawie w Galerie Denise René, skądinąd ważnej, gdy omawia się powojenne życie artystów, w kontekście abstrakcji i taszyzmu.

Marie Raymond brała też udział w Salon des Réalites Nouvelles, napisano o niej spory artykuł w holenderskim Kunst en Kultuur, a w końcu otrzymała nagrodę im. Kandinskiego.

Zachowała się taka fotografia, ukazująca jak matka Yvesa Kleina, siedzi przy wigilijnym stole, chyba w 1948 roku, a obok choinki widzimy Hartunga, Colette, Soulagesa, Gérarda Schneidera oraz Pilar Gonzales. Wielką paletę gwiazd francuskiej sztuki.

Ojciec Yvesa miał na imię Fred. Poznali się w Cagnes. Był Holendrem urodzonym na Jawie, bo stamtąd pochodziła jego matka. Javanaise. Malowania uczył się w Paryżu. Para zamieszkała przy rue Depart, czyli dokładnie tam, gdzie miał pracownię Piet Mondrian. Po urodzeniu Yvesa, cała trójka przeniosła się do Cagnes, a potem do Nicei.

Yves Klein, Intime, Aix-en-Provence, 2022

To właśnie tam, mając 19 lat, Yves Klein zapisał się do policyjnego klubu judo. To odmieniło jego życie. W klubie poznał dwóch nowych kolegów. Jeden z nich to Claude Pascal, który towarzyszył mu przez resztę życia, a drugi to Armand Fernandez, znany w świecie jako Arman, artysta wielkiego formatu, który stał się kultową wszak postacią w historii przemian artystycznych, połowy XX wieku.

Młody Klein zafascynowany Kosmogonią Różokrzyżowców Maxa Heindla, niemal całkowicie oddał się reżimowi sportowej rywalizacji. Być może sprawił to Heindel, a być może niezwykły talent późniejszego malarza, pewne jest jego wspinanie się po drabince umiejętności. Judo stało się jego pasją, później nadzieją, w końcu przekleństwem.

To właśnie wspomniana ciotka Rose, sfinansowała mu pobyt w Japonii. Znalazła rodzinę, która zechciała przyjąć młodego Kleina. Najpierw popłynął do Yokohamy, później trafił do Tokyo, gdzie zapisał się do wspomnianego Instytutu Kôdôkan, gdzie dowiedział się, że nic nie umie i musi naukę rozpocząć od samego początku…

W czasie swojego pobytu w Japonii przygotował wystawę swoich rodziców. Przy okazji, chyba całkiem niespodziewanie pokazał kilka gwaszy, japońskiemu krytykowi sztuki Shinichi Seigi. Niewiele wiadomo o tym, co Klein wtedy namalował. A to dlatego, że żadna z tych prac nie zachowała się, a opinia Japończyka jest zdawkowa, choć bardzo przyjazna młodemu Kleinowi, który w owym czasie był pochłonięty tylko judo. Seigi, jakiś czas później napisał artykuł o Soulagesie i pokazał swoją fascynację współczesnymi mu Francuzami.

W lutym 1954 roku, dumny ze swojego czarnego pasa zapisał się do Federacji francuskiej licząc na udział w mistrzostwach Europy w barwach trójkolorowych. Ku swojemu zaskoczeniu, nobliwa Federacja odmówiła mu uznania tytułów nabytych w Japonii. Dla Kleina był to wielki szok i rozczarowanie. Przez swoich przyjaciół w Hiszpanii, stał się na krótki moment, członkiem klubu Franco de Sarabia, a ciotka Rose zgodziła się na sfinansowanie wyprawy do Stanów Zjednoczonych. Jednak w połowie 1955 roku Yves Klein postanowił nagle zakończyć swoją przygodę z judo.

Jeszcze w Hiszpanii zaczął przygotowywać tablice z monochromami, używając do tego różnych barw, kierując się ku abstrakcji, ale nie definiując jeszcze swojego malarstwa. Miał 26 lat, ogromne rozczarowanie, cierpiał na brak energii, zatem namalował Expression de l’univers de la couleur mine orange, podpisał obraz i wysłał na Salon des Réalités nouvelles. Oczywiście dowiedział się bardzo szybko, że Monochrom nie jest malarstwem.

Kiedy usłyszał werdykt jury o niedopuszczeniu jego do wystawy, wspomniał w wywiadzie o historii Maneta, który w 1863 roku, nie został także dopuszczony do Salonu, a potem – jak się potoczyły jego losy, wszyscy przecież wiedzą.

Razem z Kleinem do tej ekspozycji nie zostali zakwalifikowani także François Morellet i Ellsworth Kelly, co przecież, patrząc z dzisiejszej perspektywy, może rozczulać nad decyzjami akademików i ich skostniałych referencji. Ale przecież historia sztuki jest upstrzona takimi opowieściami.

Klein zorganizował własną wystawę pod tytułem Yves Peintures w prywatnym klubie Éditions Lacoste. Było to 15 października 1955 roku i tak się zaczęła oszałamiająca kariera artysty. Namalował wtedy całą serię monochromów, używając zieleni, czerwieni. Do klubu przyszedł młody człowiek, przedstawił się jako krytyk sztuki. Nazywał się Pierre Restany. Zobaczył monochromy Kleina, obiecał, że porozmawia z Colette Allendy. Był młodszy od Kleina, mieszkał kilka lat w Maroku, interesował się awangardą, ale wtedy jeszcze kompletnie, nikomu nieznany. Pracował na swoje nazwisko, wiedząc doskonale, że podobnie jak Michel Tapié, musi stworzyć grupę, aby oprzeć się na jej energii i swoistej bezczelności, aby móc wykreować nowy zespół. W dziejach sztuki najnowszej zdarzało się to często, ale przykład Tapié i artystów abstrakcji lirycznej z Hartungiem i Mathieu na czele oraz Japończyków z GUTAI tylko potwierdzał tę regułę.

Trzy lata po pierwszym spotkaniu z Kleinem, odbyła się w Mediolanie, pierwsza wystawa Proposte monochrome. Klein zafascynowany czystym pigmentem błękitu stworzył nowy kanon malarski. 2 stycznia 1957 roku w Galleria Apollinaire pokazane zostały obrazy Kleina, tonące, w czystym jak niebo błękicie. Świat oszalał, a Restany, jego mentor posunął się dalej i okrzyknął swojego ulubieńca fenomenem.

Colette Allendy, muza i mentorka młodej awangardy francuskiej, u której obiecał wstawić się Pierre Restany. Sama była malarską, uczennicą Alberta Gleizesa, ale największe uznanie przyniosła jej galeria otwarta przy 67 rue de l’Assompion, gdzie nieco wcześniej pokazała fenomenalną grupę HWPSMTB, czyli Hartunga, Wolsa, Picabię, Stahly, Mathieu, Tapié, Breyen.

Nouveau Réalisme, to grupa będąca w opozycji do Pop-Artu, podobnie jak tamci w kontrze do Pollocka i amerykańskiej abstrakcji, w dużym uproszczeniu. Restany sprawnie połączył młodzieńczy bunt z negacją awangardy i wirtuozerię niektórych nicejczyków. Zrazu nieformalnie, a potem całkiem serio, grupa zaczęła działać, wywracając do góry nogami wszystkie postawy twórcze, obowiązujące od końca wojny.

Byli to: Martial Raysse, Arman, Yves Klein, François Dufrêne, Raymond Hains, Daniel Spoerri, Jean Tinguely, Jacques Villeglé, César Baldaccini, Mimmo Rotella, Niki de Saint Phalle i oczywiście Christo. Łączyli różne postawy twórcze, zręczność, pomysły i wielkie lekceważenie do utartych koncepcji. Kochali Duchampa za bezczelność, Picassa za bezczelność, siebie za bezczelność. Niezwykłe talenty Villeglé czy Rotelli, w towarzystwie Kleina czy Niki de Saint Phalle dały światu nową generację, która bardzo szybko wdrapała się na szczyty, pozostając tam na zawsze.

Harry Shunk, Kender, Yves Klein, Intime, Aix-en-Provence, 2022

Autor Embrasure i Atropometrii z Epoki Błękitu, stworzył manifest Dimanche 27 Novembre, będący zbiorem deklaracji i programu działań Nowej Rewolucji Błękitu. Mamy tam – w tym jednodniowym dzienniku artystycznym: Festival d’Art d’Avant-Garde, Théâtre du Vide i relację z najbardziej słynnego (jak to później czas pokazał) performance Kleina z 1960 roku, znany jako „un homme dans l’espace”, który sfotografował równie legendarny Shunk-Kender. Jak pamiętamy, artysta sfrunął wtedy z dachu budynku przy 5 rue Gentil-Bernard w Fontenay-aux-Roses.

Fotografia Shunk-Kendera stała się częścią dorobku światowej awangardy. Można ją teraz oglądać w Aix-en-Provence.

Manifest Dimanche 27 Novembre dostępny także w Musée Soulages w Rodez jest dziś absolutnym unikatem i perełką edytorską. Wśród wielu tekstów anonsujących zbliżanie się Rewolucji Błękitu, Klein umieścił kilka rysunków ukazujących walczących judoków.

Wszystkie, niesamowite plany Kleina, przerwała jego niespodziewana śmierć, w czerwcu 1962 roku. Miał tylko 34 lata. Jego odciśnięte w błękicie kobiety stały się z czasem jednym z największych dokonań współczesnego malarstwa.

Christo, 1962, Yves Klein, Intime, Aix-en-Provence, 2022

I oto mamy wystawę. Yves Klein pojawił w Hôtel de Caumont w Aix-en-Provence, jednym z najbardziej fascynujących muzeów południowej Francji. To bardzo intymna wystawa. Ukazuje nie tylko drogę artystyczną Kleina, początek, szczyt i niespodziewany koniec, ale też jego świat uczuć. Mamy zatem przyjaciół, jego największą miłość i samego artystę w wielu występach. Kiedy pracuje, jak się skupia, kiedy rozmawia z przyjaciółmi. Wystawa nazywa się Yves Klein – Intime. Jest to portret od wnętrza. Bardzo bliski i szczerze mówiąc delikatny. Oto bowiem jego milowe kroki: judo, błękit, gąbki, antropometria i pigmenty, cały zestaw jego dokonań mamy jakby w pigułce, w tle, bo zakłada się, że każdy, kto odwiedza tę wystawę, wie z kim mamy do czynienia.

W takim pejzażu objawia się On, niewinny, skromny i nieco zmieszany, tym wielkim szumem wokół niego. Człowiek nieśmiały.

Namalował go Christo. Jest to portret podwójny. Wielki przyjaciel Kleina wykonał pamiątkę ślubną. Klein stoi w kobiercu z Rotraut. Jest rok 1962. Rotraut Uecker to jego żona. Siostra słynnego Güntera. Były małżeństwem tylko pół roku. Była początkującą malarką, kiedy poznała Kleina, za sprawą Arman. Miała nawet wystawę w Londynie w 1959 roku.

W Aix na wspomnianej wystawie oglądamy ją na wielu fotografiach i w filmie. Mówi, że Klein zamówił odlew swojego ciała. Moulage. Nie zdążył.

Yves Klein, Intime, Aix-en-Provence, Hôtel de Caumont, Centre d’Art, 2022

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj