W okresie od jesieni 1984 roku do jesieni 1985, Jean-Michel Basquiat i Andy Warhol zrealizowali razem około 160 obrazów, malując na „cztery ręce”. Świadek tej współpracy, Keith Haring miał powiedzieć, że konwersacja, w której słowa zastępują malarstwo, mogła połączyć tylko te dwa przypadki. Kiedy indziej, raczej się nie udaje.

Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat, 10 July 1985, fot. Michael Halsband/Landov Wystawa Fondation Louis Vuitton, Paris 2023

Andy Warhol i Jean-Michel Basquiat na cztery ręce. To nie tylko metafora, ale jednocześnie prowokujący tytuł nowej wystawy w Fondation Louis Vuitton, która ukazuje nie tylko wspólny dorobek tych dwóch gigantów sztuki nowoczesnej, ale także zwraca uwagę na to, co się działo na scenie nowojorskiej lat 80. wokół Factory, przy 860 Broadway i nawet szerzej, co się określa zdawkowo jako Downtown Manhattan, gdy idzie o zdarzenia artystyczne, twórczość takich artystów jak Jenny Holzer, Keith Haring, Michael Halsband, Kenny Scharf, David Salle. To właśnie Michael Halsband wykonał kultową fotografię Warhola i Basquiata w kostiumach bokserskich.

Jean- Michel Basquiat, Dos Cabezas, 1982, Fondation Louis Vuitton, Paris 2023

Obu artystów namówił do wzajemnego pozowania Bruno Bischofberger, najsłynniejszy obok Castellego, galerzysta tamtej epoki. A zatem Warhol przez Basquiata i Basquiat przez Warhola. Tak rozpoczyna się niesamowity koncert w wykonaniu tych artystów, gdzie mamy z jednej strony dojrzałego papieża pop-artu, a z drugiej nieopierzonego młokosa, który uprawiał dotąd graffiti w rytmie hip-hopu, sygnując mury SoHo, znakiem SAMO©. „Same old shit”, słowa te, stały się synonimem ruchu kontestacji, sloganem ulicznej młodzieży Nowego Jorku z jej ówczesnymi idolami, czyli Basquiatem i Al Diaz, głównie podążającymi ścieżką poprzez muzykę, collage i graffiti.

Warhol, Basquiat, Na cztery ręce, Michael Halsband, Andy Warhol, Fondation Louis Vuitton, Paris 2023

Dla Basquiata obecny pokaz w Fundacji Louis Vuitton w Paryżu i to po raz drugi, to dowód na to, że jego sztuka sięgnęła Panteonu. Bo przecież kilka lat temu, wielka retrospektywa nowojorczyka była pierwszą, jaką ta fundacja zorganizowała w ogóle pojedynczemu artyście. Postawiło to jego twórczość w jednym rzędzie z takimi artystami jak Yaoyi Kusama, Joan Mitchell, Claude Monet czy Henri Matisse.

Bez wątpienia to wtargnięcie na szczyty może budzić wątpliwości dla wielu krytyków i historyków sztuki, ale marsz Basquiata ku świetlistej sławie, począwszy od wystawy u wspomnianego Bruno Bischofbergera, mógł od początku wskazywać, że kiedyś to się stanie, że właśnie do Basquiata przylgnie etykieta z dopiskiem „genialny“.

Jean-Michel Basquiat, Andy Warhol, 6.99, 1985, Fondation Louis Vuitton, Na cztery ręce, Paris 2023

Odkrył go dla świata Andy Warhol. Znalazł tego Portorykańczyka, gdzieś na śmietniku wagabundów, nie mających pomysłu na życie za wyjątkiem pasji do ręcznego kolorowania ścian miasta. Graffiti, marihuana, alkohol. Brudne zaułki Nowego Jorku. Nim trafił do Annina Nosei Gallery, Basquiat był tylko czarnoskórym chłopakiem z undergroundu.

Annina Nosei Gallery została zamknięta w 2006 roku. Całe swoje archiwum przekazała wtedy do Fales Library Special Collections. W tym także listy i notatki Basquiata. Właśnie w Nosei Gallery odbyła się jego pierwsza wystawa. Był rok 1981. Dwa lata później jako młoda legenda pojawił się w Lucernie. Wtedy zadebiutował w Europie. Malował intensywnie, zachłannie. Jakby chciał łapać chwile i myśli, które kołatały się w jego głowie. Malował ostro, jednoznacznie posługując się pędzlem i szpachlą. Jak niegdyś Jean Dubuffet, albo Jean-Pierre Vanhonsebrouck. To skojarzenia formalne. Wyrosłe gdzieś z afrykańskiego dna. Pierwotnej linearności. Kreski, natchnienia, wściekłości.

Basquiat dodał do swych powinowactw jeszcze jeden element: uliczny komentarz. Tym razem słowny. A zatem pisał obok malarstwa, równolegle, używając do tego znaków, wielkich liter. Słowa proste, hasła raczej. Raz uzupełniając, a za innym tworząc odrębne obrazy.

Basquiat jeszcze jako undergroundowy stylista nowojorskiego graffiti podpisywał się znakiem. Była to korona i słowo „SAMO“. Właśnie obrazy z graffiti jako pierwsze przeniósł na płótno. Początkiem była wystawa The Times Square Show, na rok przed pierwszym indywidualnym występem w Nosei Gallery. Miał wtedy dwadzieścia lat. Do końca życia jego sztuka stała się nośnikiem kultury ulicy, proletariackim żargonem z użyciem cytatów ze środków masowego przekazu, symbolami i aluzjami do odległych światów kultury muzycznej, rytmów afrykańskich i portorykańskiej popkultury.

Jean-Michel Basquiat, autoportret, Korhogo, 1988

W roku 1986 Basquiat pojechał do Korhogo, miasta położonego na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Miał już wtedy mocną pozycję ikony nowojorskiej Transawangardy. W centrum kultury francuskiej pokazał się jako guru malarstwa, który swój pierwszy krok w sztuce uczynił właśnie jako Afrykańczyk.

Basquiat pokazywał świat zniekształcony, jakby po torturach. Pełno w nim fetyszyzujących symboli, których źródła odnalazły się właśnie w Korhogo. Wcześniej Andy Warhol, Fernand Léger, a także Pablo Picasso zostali zaimpregnowani wirusem sztuki z tego afrykańskiego wybrzeża. Obiekty rytualne, maski, rzeźby, wszelkie artefakty kultury sénoufos. A zatem języka i świata ludzi całego wybrzeża od Mali, Burkina Faso po Korhogo. To właśnie kultura i tradycja sénoufos przywiodła Jean-Michel Basquiata na tamto wybrzeże. Spotkał wtedy Mamadou Sorho rzeźbiarza, pracującego na ulicy tego miasta. Dla niego Basquiat był kimś obcym, pochodzącym z dalekiej krainy, nikim szczególnym. Chłopakiem w dżinsach, któremu towarzyszyli bogaty marszand i paru przyjaciół z dalekiej Ameryki. Jednak dla Basquiata Sorho wydobywał z hebanu kształty, będące głosem pokolenia. Takiego jak on. Też niegdyś pracującego na ulicy.

W Korhogo zaprzyjaźnił się z malarzem pochodzącym z tej miejscowości, ale którego poznał wcześniej w Paryżu. Nazywał się Ouattara Watts. Miał on pomóc przy zorganizowaniu spotkania z szamanem w Abidjanie. Basquiat bardzo interesował się tajemniczym światem rytuałów, wierzył, że organizm ludzki jest repliką struktury kosmicznej, śmierć jest przemijaniem, przemijanie jest odrodzeniem, bo jak powiadał: “…żyjemy w tych, którzy przychodzą po nas”

Andy Warhol, portret JM Basquiat jako David, 1984, Na cztery ręce, Fondation Louis Vuitton, 2023

Poza życiem czas nie istnieje, Żyjąc tworzymy czas. Palcami naszych dłoni tkamy nasze życie, to obrazy, rzeźby albo słowa zapisane ręcznie.

Ouattara przyjechał do Nowego Jorku kilka lat później. Zamieszkał w tym mieście zaraz po śmierci Basquiata. Lecz kiedy, ten ostatni umierał w swoim apartamencie, Ouattara wiedział o tym jeszcze tego samego dnia i wraz z szamanem z Abidjanu odprawili wspólnie rytuał wędrówki duszy Nowojorczyka.

A teraz mamy do czynienia z czymś, co koronuje jego twórczość. Duet z największym królem. Ten portret wykonany przez Warhola, przedstawiający Basquiata jako Davida, to nie tylko zauroczenie czy apoteoza. To dowód na uwielbienie. W historii sztuki uwielbienia zawsze prowadzą na manowce. Nie w tym przypadku jednak.

Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat, Fondation Louis Vuitton 2023

Zwykle wystawy Andy Warhola to jak spacer z bliskimi znajomi. Ale w Paryżu mamy do czynienia tylko z jednym przypadkiem. Inne pozostają w cieniu.

Warhol jest tak samo rozpoznawalny jak John Lennon. Właściwie akceptowalny bez zastrzeżeń jako część naszego wyobrażenia o współczesnej kulturze. Jest nieśmiertelny wraz ze swoją sztuką i upodobaniem do bycia bogatym w jego otoczeniu.

Paradoksalnie był też notorycznie zbuntowany, choć sztuka współczesna objęła go ramionami hojnego establishmentu, który go stworzył i któremu służył wiernie, mając aplauz tej najlepszej części społeczeństwa. Wciąż wiele lat po jego śmierci. Bo jeśli jest ktoś, kto zrozumiał czym jest obłęd społecznej i mentalnej izolacji, to jest z pewnością Andy Warhol.

Jego obsesyjne powtarzanie figur, uproszczanie wszystkiego co się da, niemal aż do granicy absurdu, jego nieustanne dążenie do spłaszczanie świata do wymiaru telewizyjnej iluzji – to taka naprędce sklecona recenzja z jego twórczości

Każde spotkanie z Warholem jest wciąż najdoskonalszą okazją, aby poczuć się zawsze lepiej, bezpruderyjnie i lekko. Jakby Elton John spłynął z niebios i ukradł nam kawałek bezy z truskawką, mówiąc: zjem ją, choć jest twoja.

Choć w Fondation Louis Vuitton jest ich dwóch to na tej wystawie, przede wszystkim jest on. Jakkolwiek surrealistycznie to brzmi, Andy Warhol jest w tej wystawie, bo przecież widzimy go w każdym centymetrze wylanej farby u Jean-Michela Basquiata.

Basquiat, Warhol, Arm and Hammer II, 1984, Fondation Louis Vuitton, Na cztery ręce, Paris 2023

Patrząc na jego prace nie sposób dostrzec w nich tego, który za nimi stoi. Relacja na linii malarz – dzieło – malarz jest tutaj wręcz namacalna. W jego obrazach odbija się świat, którego teraz doświadczamy. Świat, który sprowadza się do egzystencjalnej walki. Ale też świat, który zaczął komunikować się z nami za pomocą elektronicznych słów, wypowiedzianych przez algorytmiczne usta AI. A od niedawna również przy pomocy namalowanych obrazów. Na naszych oczach sztuka zmienia swoje oblicze, kształt i sens.

Andy Warhol, Jean-Michel Basquiat Broadway 1986, Fundacja Andy Warhola, Na cztery ręce Fondation Louis Vuitton, Paris 2023

Warhol miał zdolność zobaczenia w rzeczach na pozór beznadziejnych i nijakich, materiał na coś pięknego. Pokazał nam, że to my mamy zdolność czynienia zmian. Mamy zdolność wyjścia z mentalnej hibernacji, z obłędu bycia produktywnym w miernocie. To on, będąc królem wymyślił Basquiata.

WARHOL x BASQUIAT, NA CZTERY RĘCE, Fondation Louis Vuitto, Paryż, kwiecień – sierpień 2023

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj